wtorek, 15 grudnia 2015

Rozdział 8 ,, Nadszedł ten czas. Czas wyboru.''

Tak wiem nie było mnie tu tyle czasu, a teraz przychodzę z jakimiś marnymi wypocinami, ale troszeczkę nie mogłam ogarnąć tego wszystkiego. Nie chcę  was zanudzać, ale mam nadzieję, że wam się spodoba (obiecuje, że następny rozdział będzie dłuższy).
ps. jak widzę te wyświetlenia zarówno rozdziałów jak i całego bloga to mi się serducho raduje :) Jesteście cudowni ;*

****** 

Blondyn podniósł na mnie wzrok. Sama nie wiem czy w jego oczach widziałam smutek czy rządzę mordu,ale na pewno zauważyłam, że coś jest nie tak. Miał podkrążone oczy, nieobecny wzrok i suche usta. 
-Wyjeżdżam- oznajmił, jakby w ogóle nie usłyszał mojej prośby. - Mam ważną misję. Nie wiem ile to potrwa, ale pod moją nieobecność zajmie się Tobą Nott. Pewnie się cieszysz, co szlamo? - ostatnie słowo wypowiedział z jadem i nienawiścią, a ja ku swojemu zdziwieniu wcale nie czułam nieopisanej ulgi, ani radości nie z tego świata. Miałam za to wrażenie, że jakaś cześć mnie poczuła nawet smutek. - Teodor przyjdzie tu dwudziestej, a ja wychodzę - po tych słowach wstał i wyszedł, a jedynym dźwiękiem jaki po sobie zostawił było trzaśnięcie drzwiami. 

****** 

Zgodnie z tym co mówił Dracon, Nott rzeczywiście równo o dwudziestej wszedł do pokojów.  
-Witaj Hermiono. - przywitał się grzecznie, jednak ja nie odpowiedziałam. Byłam pogrążona w swoich rozmyślaniach. - Hermiona, powiedz mi, czy coś się dzieje? - po tych słowach coś we mnie nagle pękło. Szklanka pełna żalu i goryczy roztłukła się tuż u moich stóp, a ja nie miałam siły aby kolejny raz ja składać. Wtuliłam się w niego niczym mała dziewczynka i po prostu zaczęłam płakać. Nie obchodziło mnie w tamtym momencie czy to co robię jest odpowiednie, czy też może nie. Liczyło się tylko to, że jest tu ktoś ze mną, ktoś kto chce mnie wysłuchać i szanuje mnie taką jaka jestem. Teodor był dla mnie jak promień nadziei i jak chusteczka która ścierała moje łzy gdy coś się nie udawało ,lub gdy za oknem panował mrok. Był kimś kto chciał być i był. Chłopak nie powiedział już nic tylko lekko objął mnie swoimi ramionami. Siedzieliśmy tak przez dobre 15 minut gdy nagle szatyn zerwał się na równe nogi i spojrzał na drzwi z nieukrywanym przerażeniem . - Ktoś tu idzie. Idź do pokoju i pod żadnym pozorem nie wychodź. - powiedział jeszcze tylko to, a ja szybko zniknęłam za drzwiami pokoju. Nie zamierzałam jednak odejść od nich nawet na milimetr. Musiałam w końcu wiedzieć co dzieje się naokoło mnie, a w tej chwili najlepszym sposobem na osiągnięcie tego celu wydawało się podsłuchiwanie. Nie trwał to jednak długo i chociaż pamiętałam słowa Teodora ,,pod żadnym pozorem nie wychodź'', to gdy usłyszałam głos Ginny to wyparowałam z pokoju jak burza. Co prawda znowu ryzykowałam, ale chęć zobaczenia przyjaciółki była silniejsza. 
-Ginny! - krzyknęłam i wpadłam w jej ramiona. - Jak się cieszę, że żyjesz. - dopiero gdy wypuściłam Ginewrę z uścisku zorientowałam się, że poza Teodorem stoi koło mnie jeszcze Blaise Zabini. Nie za bardzo go lubiłam i kojarzył mi się jednie tak jak każdy wychowanek domu węża.
-Co ty wyprawisz? - zapytał oschłym tonem Nott i chociaż wiedziałam, że udaje to i tak trochę mnie to zabolało, więc z pewnością byłby dobrym aktorem. - Marsz do swojego pokoju! Później ze sobą porozmawiamy! - wrzasnął, a ja razem z rudowłosą aż podskoczyliśmy. 
-Przestań się na nią drzeć, tylko jej w końcu powiedz. - powiedziała zdenerwowana Gin. 
-Nie wtrącaj się - odwarknął szatyn. 
-Wiewiórka ma racje - poparł Blaise, który musiał być zmęczony już tym wszystkim o czym też świadczył jego wygląd.

****** 

Draco szedł przez las w poszukiwaniu swojego celu. On powierzył mu zadanie, jako swojemu wiernemu słudze, ale ono graniczył z jego możliwościami. Jak miał znaleźć coś co jeszcze nie istniało? 

****** 

-Pan jest taki... - powiedział Zabini, a w głowie Hermiony panowała burza. Setki pytań cisnęły jej się na usta. Jak to możliwe, że oni byli jednak dobrzy? 
-...teraz gdy nie ma w zamku większości śmierciożerców mamy wszyscy okazję uciec. - dokończył Teodor. - Oczywiście ten plan ma swoje minusy, jak i plusy, ale... 
-Jakie są minusy? - przerwała mu w połowie zdania Panna Weasley. - No co? Nie patrzcie się tak na mnie. Szacuje ryzyko. - dodała. 
-No cóż uciekamy bez Dracona, ale to też ma jakąś lepszą stronę, bo gdy wróci ktoś musi zostać za to oskarżony - powiedział ze spokojem Nott. 
-Każda bitwa zabiera ofiary. - dodał Blaise. 
-Dacie umrzeć swojemu przyjacielowi? - zapytałam z niedowierzaniem. Nie wierzyłam w to, a może nie chciałam wierzyć. Bez znaczenia jak bardzo nienawidziłam blondyna to i tak uważałam ich zachowanie za okrutne. - To podłe. 
-Hermiono uspokój się! - krzyknął nagle Nott. Spojrzałam się na niego przerażona. Co się z nim teraz działo?
-Po pierwsze nie rozkazuj mi, a po drugie ja się na to nie zgadzam . -odpowiedziałam hardo. 
-Nie masz tu nic do gadania. - prychnął. 
-W takim razie ja też zostaje. - mówiłam z przekonaniem, bo przecież oprócz Dracona był tu jeszcze Ron, a ja postawiłam sobie za cel uratowanie wszystkich, a nie tylko pojedynczych jednostek.   
-Wyruszamy jutro rano. - powiedział Teodor, nie patrząc nawet na mnie. - Ci którzy nie zjawią się w tym salonie jutro o piątej muszą się liczyć z tym, że raczej już nigdy stąd nie wyjdą. 

****** 

I jak wam się podobało? Zostawcie komentarz z waszą opinią! A jeżeli chcecie wiedzieć jaką decyzję podejmie Hermiona to czekajcie do następnego ;) Jeżeli chcecie możecie też napisać co o tym myślicie pod spodem :) 

****** 

Jeżeli chcesz napisać mi prywatną wiadomość i podzielić ze mną czymkolwiek zachęcam do pisania do mnie na maila 
amourestmonair@gmail.com