poniedziałek, 30 marca 2015

Rozdział 3 ,,Musimy porozmawiać...''

-Granger! - krzyk blondyna rozniósł się p.o wszystkich pokojach.
-O co chodzi? - gryfonka wyjrzała zza drzwi swojego pokoiku. Była lekko przestraszona  o czym świadczyło drżenie jej dłoni i brak ciętych uwag. Ten widok nieco zdziwił najmłodszego dziedzica rodziny Malfoy'ów.
-Kiedy cokolwiek ostatnio jadłaś? - zapytał patrząc na nią przenikliwym wzrokiem.
-Ja - tu się zawahała - ja nie pamiętam, a co Cię to obchodzi Malfoy? - postanowiła mimo narastającego strachu nie poddawać się. Była gryfonką, a gryfoni nie tchórzą.
-Mówiłem Ci szlamo, że masz zwracać się do mnie z szacunkiem. - mówił zimnym tonem, obdarzając ją nieprzychylnym spojrzeniem.
-Nie bądź śmieszny. - powiedziała od niechcenia i już miała się odwracać gdy nagle blondyn złapał ją za ramię. Momentalnie zadrżała pod jego dotykiem.
-Ja nigdy nie jestem śmieszny Granger, tak samo jak nigdy nie zdarza mi się żartować. - mówił patrząc w jej przerażone oczy.
-Puść mnie. - syknęła.
-A jak nie to co? - powiedział z lekkim rozbawieniem.
-Nic. - powiedziała cicho z nienawiścią w głosie.
-Powiedz jeszcze raz, bo nie dosłyszałem. - w szatynce aż zawrzało gdy Malfoy zażądał powtórzenia tego jeszcze raz.
-Nic. - powiedziała głośniej.
-Tego się trzymaj wywłoko - Ślizgon zaakcentował złośliwe ostatnie słowo.
-Nie mów tak do mnie! - krzyknęła. Miała dosyć tego wszystkiego! Tego wiecznie pastwiącego się nad nią ślizgona i całej tej chorej sytuacji.
-Czyżby moją ulubioną szlamę aż tak bardzo bolały te wszystkie przezwiska?
-Ty zapchlona, wytleniona fretko! Kiedyś tego pożałujesz! - coraz to nowsze emocje wybuchały w jej mózgu. Złość, smutek, gniew, strach, bezsilność naraz mieszały się ze sobą tworząc silną niestabilność emocjonalną i wybuchy uczuć za które gryfonka może zapłacić całkiem wysoką cenę. - Jesteś tylko nic nie wartym mordercą! Lubisz wyżywać się nad słabszymi! Radość sprawia Ci torturowanie ludzi i znęcanie się nad nimi psychicznie! Jesteś sadystą! - wrzeszczała.
-Skończyłaś ? - zapytał po chwili. - To czas na powtórkę z przed wczoraj. Crucio! - krzykną, a dziewczyna upadła na podłogę wijąc się i krzycząc. Po chwili blondyn przestał, a gryfonka powoli próbowała wstać. - raz dziennie będziesz dostawała coś do jedzenia, a teraz zejdź mi z oczu szlamo.
-Nie mów tak do mnie! - powiedziała ostatkami sił, po czym przewróciła się lecąc  prosto na niego i straciła przytomność.
                                                                                   *****
Siedzenie na drzewach i samotność coraz bardziej go przytłaczały i powodowały dołek emocjonalny. Właśnie patrzał ja ludzie Voldemorta przechodzą po drzewem i nawet na myśl nie przychodzi im aby spojrzeć do góry.
-Głupie śmierciuchy...-powiedział cicho. Była to jednak najgłupsza rzecz jaką zrobił w życiu, a może i ostatnia?
                                                                                 *****
Obudziła się na kanapie w salonie. Lekko przetarła rękami oczy i podniosła się do pozycji siedzącej. Rozejrzała się na około. Ku jej zdziwieniu kominek przyjemnie grzał, a na stoliku stała szklanka z wodą i taca z kanapkami z sałatą i serem. Niechętnie wzięła jedną do ręki i zaczęła ją przeżuwać. Nie jadała nic od jakiś czterech dni i była już bardzo głodna jednak warunki w jakich przebywała pozwalały jej często zapomnieć o czymś tak przyziemnym jak głód. Gdy już zjadła do pokoju wszedł pewien blond włosy ślizgon którego ona na pewno nie miała ochoty teraz oglądać.
-Wstałaś ? -zapytał.
-Tak. - odpowiedziała dość niepewnie.
-To dobrze. Dzisiaj wieczorem przychodzą do mnie znajomi, masz siedzieć cicho i się nie pokazywać. No chyba, że ja Ci karze. Jasne?
-Tak.
-Ograniczyłaś słownictwo Granger ?
-Zamknij się Malfoy! - jej zirytowanie sięgnęło zenitu. Jak on to sobie wyobraża? Rozkazuje jej, torturuje i wyzywa, a ona ma się zachowywać jak potulna owieczka ?
-Zejdź mi z oczu. - powiedział spokojnie.
-Z miłą chęcią! - krzyknęła trzaskając drzwiami od swojego pokoju.
                                                                                        *****
Około godziny 19 do salonu młodego Malfoy'a zaczęli schodzić się jego znajomi. Gryfonka obserwowała całe to zdarzenie przez dziurkę od klucza. Można powiedzieć że zachowywała się trochę jak 5 letnie dziecko które bawi się w szpiega, jednak jej w tej chwili wcale nie było do śmiechu. Tak jak myślała ślizgoni już po chwili sięgnęli po alkohol. Około 2 godziny później wszyscy byli tak pijani, że nie wiedzieli jak się nazywają.
-Granger, chodź tutaj! - usłyszała głos Dracona. Co prawda ostatnie na co miała ochotę to przebywanie wśród pół przytomnych śmierciożerców, jednak Malfoy w takim stanie mógł okazać się jeszcze groźniejszy niż normalnie. Uchyliła drzwi i weszła do salonu.Zamknęła je cichutko za sobą i stanęła. Wpatrywała się przez chwilę w syf jaki panował w salonie. Wszędzie leżały butelki po Ognistej Whiskey i niedopałki papierosów. Przy stole siedzieli Crabb, Goyle,Flint, Teodor, Zabini i (O zgrozo!) Malfoy. Reszta albo spała gdzieś na podłodze albo piła na kanapie.
-Co tak stoisz Granger?! - zapytał blondyn. Dziewczyna wolnym krokiem podeszła do stołu, po czym przystanęła obok krzesła na którym siedział ślizgon.
-Całkiem niezła. - odezwał się Flint.
-Zgadzam się z kolegą. - powiedział już dość mocno pijany Goyle i zaśmiał się obleśnie.
-Co ty taka przestraszona złotko? - znowu odezwał się Flint wstając i podchodząc do szatynki. Stanął blisko niej i przewiercał ją wzrokiem. Dziewczyna patrzyła na swoje buty i się nie odzywała.-Patrz na mnie jak do Ciebie mówię szlamo! - Hermiona hardo spojrzała mu w oczy.
-Ku twojemu rozczarowaniu Marcus muszę Ci powiedzieć, że ona wcale się Ciebie nie boji. - zauważył Crabb.Co prawda trochę się mylił, ale czy to teraz miało jakiekolwiek znaczenie?
-To zaraz zacznie. - na te słowa Teodor siedzący na końcu stołu delikatnie się skrzywił. - Jedna rzecz mnie tylko dziwi. Nie masz żadnych siniaków, zadrapań ani ran. Malfoy?
-Co?-odpowiedział niezbyt inteligentnie Pan-i-władca-Draco-Malfoy-który-kocha-pastwić-się-nad-słabszymi-i-bezbronnymi.
-Nie za dobrze ją traktujesz? - na te słowa Teodor prychnął cicho. Szczerze rozśmieszyło go to. Nie rozumiał jak w takiej sytuacji można było mówić o dobrym traktowaniu. Malfoy co prawda nie był aż tak okrutny jak Flint czy Goyle, jednak Hermiona na pewno łatwo nie miała. Wszyscy spojrzeli na niego pytająco, on jednak nic sobie z tego nie zrobił. Wrócił do tasowania kart olewając wszystkich. Draco jako pierwszy oderwał od niego wzrok i zwrócił się do Flinta :
-Z tego co wiem to ona jest moja - na słowo ,,moja'' Hermiona wyraźnie się skrzywiła - i wolno mi robić co chce, a jak wiesz nie gustuje w brzydocie. Granger  już teraz do najpiękniejszych nie należy, to pomyśl co by było jak by była posiniaczona i podrapana.
-No tak, przecież ty jesteś wiecznym estetą. - prychną Flint.
-Gramy? - zapytał Draco ignorując uwagę kolegi.
-Pewnie! - odpowiedzieli wszyscy chórem. Hermiona stała obok i przypatrywała im się z zaciekawieniem. Większość partii wygrywali Draco  albo Blaise. Dwa razy wygrał Teodor, a raz  Crabb. Bo kilku kolejnych drinkach Flint zrobił się jeszcze odważniejszy.
-Draco nie chciał byś może pożyczyć mi na kilka dni tej szlamy?
-Nie rozpędzaj się tak Flint. Ja nie lubię się dzielić i tym razem też nie mam na to ochoty. - powiedział obojętnie.W tym samym czasie na zegarze wybiła godzina 24. Draco zwrócił się tym razem do gryfonki:
-Możesz już iść szlamo. - nagle w gryfonce zebrała się jakaś dziwna złość. Nie cierpiała jak ją tak nazywano.
-Możesz tak nie mówić?! - krzyknęła i dopiero teraz zrozumiała, że zachowała się strasznie głupio.
-Coś ty powiedziała? - wstał od stołu i chwycił ją za gardło.
-To co słyszałeś. - odparła nonszalancko. Skoro zaczęła to musi to skończyć. Skończyć z honorem. Tylko czy to nie będzie koniec jej życia?
-Jesteś taka głupia. - powiedział jej cicho do ucha. Gryfonka aż zadrżała pod wpływem jego bliskości. Chłopak odepchną ją na ścianę i przycisną jej różdżkę do gardła. - Crucio! - krzyknął. Dziewczyna upadła na podłogę.Teodor przypatrywał się temu w milczeniu. Widać było na jego twarzy lekki smutek spowodowany tą sytuacją. - Może w końcu będziesz posłuszniejsza. Flint?!
-Tak? - zapytał brunet.
-Ukaraj ją za mnie. Nie mam już ochoty na nią patrzeć. - ostatnie słowa wysyczał z pogardą w  jej stronę. Flintowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Zaczął nakładać na dziewczynę zaklęcia tnące. Po chwili podszedł do niej i chwycił ja za ramię podciągając do góry. Walną ją z całej siły w twarz rozcinając jej policzek i wargę po czym dziewczyna upadła boleśnie raniąc sobie kolana.
-Crucio!- krzyknął.
-Może już starczy Flint? - zapytał Teodor.
-A co ty się takim obrońcą zrobiłeś Nott? - odpowiedział pytaniem na pytanie Markus. W jego głosie słychać było kpinę. Odwrócił się z powrotem przodem do płaczącej dziewczyny i z całej siły kopnął ją w brzuch. -Skończyłem, teraz jako nasz bohater możesz ją uratować. - zakpił. Teodor odwrócił się napięcie i wyszedł trzaskając drzwiami. Po kilku minutach wszyscy zaczęli wychodzić. W końcu w pokoju został tylko Malfoy i Blaise.
-No stary! Musimy porozmawiać! - powiedział Zabini patrząc ze smutkiem na nieprzytomną i pobitą dziewczynę leżącą w kącie.
-Nie masz chyba zamiaru o niej rozmawiać?
-Smoku...
                                               

                                                                       Witacie :)
Na początek chciałabym przeprosić za moją długą nieobecność. Nie mam nic konkretnego na swoje usprawiedliwienie. Brak weny, dużo nauki, sprawy prywatne i brak czasu to te najważniejsze powody. Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze jednak został ;) Jeżeli chodzi o rozdział to jestem z niego średnio zadowolona, głównie dlatego że pisałem mniej więcej po 5-6 zdań dziennie i jest ona tak jakoś przez to niespójnie napisany. Pragnę też zaznaczyć, że wiem, że jest meeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeega krótki, ale tak jak mówiłam jego pisanie było męką ( w sumie nie wiem dlaczego) i chciałam go jak najszybciej skończyć. Dziękuję też wszystkim za komentarze pod zeszył postem. No i to wszytko :)
                     
 Ps. Rozdziały nie będą pojawiać się w piątki tylko w niedziele ;P

wtorek, 17 marca 2015

Rozdział 2 ,,Nic...''

Gdy się obudziłam w pokoju panował mrok. Nie wiedziałam gdzie jestem, po chwili zaczęły jednak docierać do mnie wspomnienia z zeszłej nocy. Krew się we mnie zagotowała, a w głowie zaczęły układać się mordercze plany. Emocje pożerały mnie od środka, a ja nie potrafiłam dać im upustu. Nie chciało mi się płakać, krzyczeć, walić poduszkami. Stałam tak na środku salonu mojego największego wroga Dracona Malfoy'a i w tej chwili nawet jego nie miałam ochoty zabijać. Może to dla tego, że byłam zmęczona? Może dlatego, że zaczęłam popadać w depresję. Nie, nie, nie...Zdecydowanie to pierwsze. Gryfoni nigdy nie popadają w depresję, prawda ? Powolnym krokiem zaczęłam iść w kierunki drzwi do których poprzedniego dnia zaprowadził mnie Malfoy. Delikatnie je uchyliłam i weszłam do środka. Usiadłam na łóżku i nim się obejrzałam odpłynęłam w krainę Morfeusza.
                                                                      ******                                                                                      
Kilka razy zamrugałam powiekami. Do moich uszu dotarło głośne trzaśnięcie drzwiami, po czym odgłos spadających papierów. Leniwie się podniosłam i zauważyłam, że zasnęłam w sukience. Szybko wstałam i podeszłam do lustra. Wyglądałam jak zmora, albo zombie. Rozmazany makijaż, sińce pod oczami i siniak na policzku. Zaraz, zaraz! Siniak? A no tak! Zapomniałabym, że mój Pan i władca Draco Malfoy właśnie tak wczoraj mnie potraktował. Wzięłam z szafy sukienkę, bieliznę i buty po czym udałam się do łazienki. Gdy już się umyłam, zaczęłam kombinować jakby tu zatuszować tego siniaka. Moje próby zdały się na nic, tak więc postanowiłam się poddać. Szybko dokończyłam makijaż i  poszłam mu grzecznie powiedzieć co o nim  myślę. Bez zastanowienia wyszłam z pokoju trzaskając za sobą drzwiami. To co zobaczyłam po drugiej stronie wmurowało mnie w ziemie. Na kanapie siedział mój najgorszy wróg razem ze swoim zadufanym w sobie ojcem. Za co mnie spotyka taka kara?
-Możesz mi powiedzieć, co ty robisz, szlamo?! - sykną w moją stronę. Jego ton głosu był zimny i wyniosły, a wzrok przebijał mnie na wylot. W jego źrenicach można było dostrzec jedynie pustkę i coś na kształt żądzy mordu. Lekko się przestraszyłam, jednak po chwili przypomniałam sobie kim jestem. Wczoraj obiecałam sobie, że będę silna i uratuję mnie i Ginny. Obiecałam sobie, że pomszczę Harrego. Na samą myśl o wyżej wspomnianym poczułam łzy pod powiekami. Czy ja zawsze muszę płakać w nieodpowiednim momencie? Nie dałam im jednak upustu. Na szczęście jeszcze tyle silnej woli miałam.
-Jakbyś nie zauważył Malfoy, to stoję i patrzę na to jak beztrosko cieszysz się życiem, wraz ze swoim narcystycznym, zarozumiałym, aroganckim ojcem. - odparłam na pozór spokojnie.
-Mało Ci po wczorajszym ? -zapytał z nutką złości w głosie.
-Widać na pierwszy rzut oka, że lubisz pastwić się nad słabszymi. To chore Malfoy. - mówiłam cały czas spokojnie. Co z tego, że się go bałam. Nie mogłam przecież tego okazać. Co zdziwiło mnie najbardziej to to, że Malfoy Senior siedział i w milczeniu przypatrywał się tej sytuacji.
-Dosyć tego. - wycedził przez zęby - Przepraszam Cię ojcze, ale musimy przerwać naszą rozmowę. Nie chce być nie miły, ale muszę porozmawiać sam na sam z tą wywłoką.
-Oczywiście. - powiedział z nutą smutku w głosie starszy z mężczyzn. Po tych słowach wyszedł, a ja zostałam ze ślizgonem sam na sam. Chłopak popchną mnie tak że walnęłam tyłem o ścianę. Lekko się zachwiałam jednak nie przewróciłam. On zaś do mnie podszedł i złapał mnie za nadgarstki powodując bolesny uścisk. Stał teraz bardzo blisko mnie,a moje serce biło z niewyobrażalną szybkością.
-Czas Cię nauczyć pokory Granger. - po tych słowach, jeszcze mocniej ścisną moje nadgarstki.
-A Ciebie zasad dobrego wychowania. Słyszałeś może o tym, że kobiet się nie bije? - mówiłam cały czas spokojnie.
-Błagam Cie, nie rozśmieszaj mnie. Ty jesteś szlamą! Nie człowiekiem, nie kobietą. Ty jesteś zwykłą brudną szlamą. - mówił to tonem głosu którego temperatura była grubo poniżej zera. Te słowa trochę mnie zabolały. Nie chciałam, żeby tak o mnie mówiono. -Co tak nagle ucichłaś ? - zapytał z jawną kpiną. Ja jednak cały czas zbywałam go milczeniem. W końcu od pokazywania jakich kolwiek uczuć, nawet tych negatywny, gorsze jest nieokazywanie niczego. Tak jak przypuszczałam to co zrobiłam jeszcze bardziej rozwścieczyło Malfoy'a. - Wiesz co Granger, chętnie zobaczę co masz pod tą sukieneczką - powiedział z ironicznym uśmiechem na ustach. Przez moją głowę na raz przeleciało tysiące myśli. Dopiero teraz w pełni dotarły do mnie słowa które powiedział Lord, a co jeżeli Malfoy będzie chciał to wykorzystać ? W końcu ja nie jestem tu po to żeby siedzieć i patrzreć się w sufit. Zaczęłam się wyrywać, próbowałam go kopać jednak on nie zaprzestał czynności rozpinania mojej sukienki.
-Puść mnie Malfoy! Puść! - wrzeszczałam. Musiałam przyznać sama przed sobą, że w tamtym momencie cała moja odwaga poszła na spacer, a ja poczułam się jak mała bezbronna dziewczynka zagubiona w supermarkecie. - Jesteś głuchy ?! Puszczaj mnie! - On jednak cały czas rozpinał moją sukienkę. - Puść mnie ty fretko bo jak nie...!
-Jak nie to co? - zapytał z ironią - No co mi zrobisz Granger?! I czy ja nie wyraziłem się jasno? Masz się do mnie zwracać ,,Pan Malfoy'' !
-Ani mi się śni! Ty obślizgły gadzie! - po tych słowach z całej siły kopnęłam go w kostkę. Jak się okazało szczyt mojej siły dla niego był niczym.
-Koniec tego dobrego. - sykną po czym zdarł ze mnie sukienkę. W tamtej chwili cała krew odpłynęła mi z twarzy. On naprawdę miał zamiar to zrobić! W tej chwili małe znaczenie miało to, że stoję w samiej bieliźnie przed swoim największym wrogiem. Liczyło się tylko to, że on chciał to zrobić! . Mimowolnie do moich oczu zaczęły napływać łzy.
                                                              *****
Blond włosy ślizgon złapał Hermionę za łokieć po czym rzucił z impetem na kanapę.
-I co teraz, szlamo? - zapytał z kipnął. Nawet przez myśl mu nie przeszło, aby okazać jej chociaż szczyptę empati. Ściągną swoją koszulkę, a gdy już miał zamiar odpinać spodnie, dziewczyna nagle się odezwała :
-Malfoy puść mnie! Proszę. - chłopak spojrzał się na nią. W życiu by nie podejrzewał że usłyszy z jej ust to słowo. Przez chwilę nawet pomyślał żeby jej odpuścić, jednak zaniechał tych starań. Ona przezwała jego i jego ojca. Jedno ,,proszę'' tej sprawy nie załatwi. - Zabij mnie, tylko proszę nie rób tego! Proszę! - krzyczała próbując się wyrwać.
-Zabijając Cię Granger wyświadczył bym Ci jedynie przysługę. To co dzieje się w tej posiadłości ze szlamami takimi jak ty jest gorsze od śmierci. - mówił z jadem w głosie.
-Błagam. - z jej oczu zaczęły lecieć łzy. Nie miała już siły kopać ani krzyczeć. Dopiero teraz zrozumiała że jest całkowicie zdana na jego łaskę. Ślizgon przez chwilę się zastanawiał.
-Zejdź mi z oczu Granger. - powiedział chłodno. Dziewczyna szybko wstała i pobiegła do swojego pokoju. Gdy już tam dotarła zwinęła się w kłębek i zaczęła cichutko łkać. Wypłakiwała z siebie wszystkie żale i cały strach. Co z tego, że obiecała sobie samej być silna. W obliczu tego wszystkiego nawet ona nie dała rady. Jej przyjaciel zginął, najlepsza przyjaciółka jest u jakiegoś zboczeńca i jeszcze Ron. Nie wiedziała gdzie jest jej drugi najlepszy przyjaciel, ale w duchu miała nadzieję, że przeżył i ma się dobrze. Po kilku chwilach postanowiła wstać i zrobić ze sobą porządek. Umyła się, ubrała, pościeliła łóżko i usiadła na jego skraju. Zapowiadał się najgorszy okres w jej życiu. Co z tego, że teraz do niczego nie doszło. Kiedyś znowu Malfoy się zdenerwuje, a wtedy to może skończyć się całkiem inaczej.
                                                            ****
Malfoy Junior był niesamowicie rozdrażniony. Nie wiedział co go podkusiło aby puścić tą szlamowatą wywłokę. Nagle do jego uszu dobiegło ciche pukanie.
-Proszę! - krzyknął. Po chwili w jego pokojach znalazł nie nie kto inny jak Teodor Nott.
-Cześć Dracze! - przywitał się.
-Cześć. - odpowiedział blondyn.
-A co ty taki nie w nastroju?  -zapytał Nott ze zdziwieniem. Z tego co wiedział to w życiu najmłodszego dziedzica rodziny Malfoy wszystko układało się idealnie.
-To przez tą idiotkę.  -odpowiedział z wyraźnym niesmakiem ślizgon.
-Granger?
-Wyobraź sobie, że wparowała dzisiaj rano do salonu i zaczęła krzyczeć i obrażać mnie i mojego ojca. Powiedz mi Teodor, jak można być tak głupim?
-Ona nie jest głupia, myślę że każdy gryfon tak ma - zaczął Nott.
-A ja mam to w dupie. - Draco wydawał się być naprawdę zdenerwowany - Mam tego dosyć Rozumiesz? Nie będę pozwalał żeby jakaś nic nie warta szlama obrażało mnie i moją rodzinę, a ty jej nie usprawiedliwiaj bo i tak to Ci nic nie da. - mówił to cicho i spokojnie jednak biła od niego dziwna złość.
-Uspokój się smoku - powiedział szatyn z dezaprobatą. - Mogę z nią porozmawiać ?
-Idź. - odpowiedział zrezygnowany blondyn. On zdecydowanie musiał pobyć chwilę sam.
Teodor bez słowa wszedł do pomieszczenia najbardziej oddalonego na prawo. To co zobaczył, lekko go zdziwiło. Spodziewał się płaczącej dziewczyny, a zastał siedzącą na skraju łóżka wpatrującą się beznamiętnie w przestrzeń gryfonkę. Jej oczy były puste, a ręce lekko drżały.
-Czego chcesz? - zapytała nawet na niego nie spoglądając.
-Porozmawiać. -powiedział spokojnie.  Kasztanowłosa spojrzała na niego ze zdziwieniem na twarzy. Nie znała Notta jednak miała o nim takie samo zdanie jak o innych ślizgonach, a teraz jak o innych śmierciożercach. Bezdusznych potworach, które żerują na ludzkim nieszczęściu.
-Ze mną? - zapytała od niechcenia. Chłopak podejrzewał co mogło się tu wydarzyć kilka minut temu, dlatego też nie chciał niepotrzebnie naciskać.
-Tak z Tobą - uśmiechną się delikatnie. - Słuchaj jeżeli on Tobie coś zrobił...
-Nic mi nie zrobił... - tu zawachała się na chwilę - ...ale chciał. - powiedziała zimnym tonem.
-Jeżeli chcesz to możesz mi powiedzieć...
-Czy ty się dobrze czujesz? Pocieszasz szlamę, zdajesz sobie z tego sprawę ?
-Tak - odparł beznamiętnie.
-Po co to robisz? - zapytała niby od niechcenia.
-Bo nie chce być taki jak oni. Słuchaj ja już teraz muszę już iść. Porozmawiamy kiedy indziej. - po tych słowach wstał i wyszedł. Hermiona poczuła jakieś dziwne ciepło przy sercu. Chociaż nie do końca wierzyła w intencje Notta to miło było mieć śwaidomość, że ktoś chce Cię wysłuchać.
                                                                                *****
-Masz serio pecha. Jak ja natrafił bym na taką szlamę, to chyba bym ją zabił. - Nott nie mógł okazać swojej słabości przed blondynem.
-Co zrobiła?
-Doszczętnie mnie zignorowała. - odpowiedział z kpiącym uśmieszkiem.
-Napijesz się ? -zapytał ,,smok'' z butelką Whiskey w ręku.
-Ja ? Zawsze i wszędzie stary.
                                                                                *****
Rudowłosy chłopak biegł przed siebie ile sił w nogach. Chciał ją znaleźć, chciał jej powiedzieć jak bardzo ją kocha i jak bardzo chce być z nią, a tymczasem co? Ucieka przez łąki i lasy, chowając się jak ostatni tchórz tylko po to aby z dnia na dzień tęsknić jeszcze bardziej...

                                                                Witajcie :)
Oto i jestem :) Postanowiłam (skoro choroba i tak mnie już rozłożyła) że dodam jeden dodatkowy rozdział w środku tygodnia. Bo co mi tam :) Rozdział nie jest najdłuższy, ale grunt i podstawa, że jest xD No i to chyba tyle ;) Dziękuję za wszystkie komentarze po poprzednim postem :)

poniedziałek, 16 marca 2015

Sowa I

Przychodzę z pozytywnymi wieściami :)  Jeżeli ktoś jest zainteresowany to jutro na tym blogu może  znaleść się dodatkowy rodział ( w sensie, że bedzie ten, a później jeszcze ten w piątek ) no i to tyle :3 nie mam co robić i piszę xD Choroba mnie rozłożyła :3

piątek, 13 marca 2015

Rozdział 1 ,,Ból, cierpienie, gorycz''

Głos Voldemorta odbijał się w mojej czaszce echem. Drugi raz tego dnia padły te słowa. Poczułam paraliżującą bezsilność. To nie tak miało być! Mieliśmy wygrać! Teraz jednak było inaczej. Ginny nie wybiegła na środek i nie krzyczała, Nevil nie powiedział ani słowa, nastała ogłuszająca cisza której nikt nie ważył się przerwać. Mój wzrok powędrował na tych wszystkich ludzi z którymi przez tyle lat mijałam się na korytarzach szkolnych, a którzy teraz stali po drugiej stronie barykady. Chciało mi się płakać. Nie widziałam w sobie już tej siły, tego walecznego ducha nieustraszonej gryfonki. Wszyscy patrzyli ze strachem na Tego-którego-imienia-nie-wolno-wymawiać i przełykali łzy. Nikt przecież nie chciał ginąć. Ja też nie.
- Pamiętajcie że droga cały czas jest otwarta! Macie jeszcze szanse! Możecie dołączyć do nas, albo zginąć! - Voldemort mówił te słowa z uśmiechem satysfakcji na ustach. Czy mówił prawdę? Ja przecież nie miałam wyboru, byłam szlamą i nie miałam szans na przeżycie. Prosiłam tylko Boga o krótką i bezbolesną śmierć, ale czy z ,,nim'' u władzy to w ogóle jest możliwe ? Spojrzałam na rodzinę Malfoy'ów. Stali dumnie wyprostowani i pewni siebie, lecz w rzeczywistości byli tchórzliwymi gadami. Gdybym ja taka była, nie mogłabym spojrzeć w swoje odbicie.
-Nikt nie chce przeżyć ? Zastanówcie się, dla mnie każda kropla krwi czarodziei jest na wagę złota! Czyli nikt? To smutne. Zabić ich. - powiedział obojętnym tonem. Robiąc całkowitą kalkulację zostało nas tutaj około czterdziestu. - Chwila! Zabić wszystkich oprócz dziewcząt między szesnastym, a osiemnastym rokiem życia. Je proszę sprowadzić do Riddle Manor! - po tych słowach znikną, a mnie przeszedł dreszcz. Miałam 17 lat co oznaczało by, że przeżyje, jednak miałam przeczucie że to życie będzie gorsze od śmierci. Po chwili poczułam jak ktoś związuje mi ręce zaklęciem i ustawia mnie koło moich (jeszcze) żyjących koleżanek. Zmieniam zdanie! Ja chcę umrzeć!
                                                                              *****
Staliśmy przed bramą wielkiej posiadłości. Ze wszystkich stron pilnowali nas jacyś niżsi rangą śmierciożercy.  Przejście się otworzyło, a my zaraz potem przekraczaliśmy już progi dworu. Ręce mi drżały, a serce biło nienaturalnie szybko. Miałam wrażenie, że mój przyśpieszony oddech słychać było w holu w którym akurat się znajdowaliśmy. Prowadzono nas przez kręte korytarze, aż w końcu dotarliśmy do wielkich czarnych drzwi zdobionych złotem i kryształami. Gdyby nie okoliczności zdarzenia z pewnością chętnie bym się im  przyjrzała. ,,Wrota'' otworzyły się, a mój oddech jeszcze bardziej przyśpieszył. Sala w której się znaleźliśmy ku mojemu zdziwieniu okazała się pusta.
-Ustawcie się w rzędzie! - nakazał jeden z nich. Normalnie moja gryfońska duma nie pozwoliłaby na takie traktowanie, jednak teraz w obliczu kilku Crucio i innych tortur nawet ja postanowiłam przemilczeć fakt iż rozkazują mi ludzie wroga. Po kilku ciągnących się w nieskończoność minutach do pomieszczenia wszedł ,, Czarny Pan '' . Zadrżałam ze strachu. Z bliska wydawał się być jeszcze straszniejszy. Wzięłam głęboki oddech. Jak umierać to z godnością. Usiadł na ,,tonie'' na końcu sali.
- Zastanawiacie się po co was tutaj sprowadziłem? Normalnie nie tłumaczę moim ofiarą jakie mam zamiary co do nich, jednak teraz postanowiłem zrobić wyjątek. Otóż widzicie moi ludzie czasami muszą, hmmm... Jakby to powiedzieć? Wyżyć się w odpowiedni sposób, aby zachować trzeźwość umysłu, a ja postanowiłem im to ułatwić. Po co przecież mają się męczyć ? - przed oczami zaczęłam widzieć czarne plamy, a świat niebezpiecznie zawirował. - Same rozumiecie chyba, że to dla dobra systemu - tu uśmiechną się podle - Przynajmniej takie szlamy jak niektóre z was będą mogły zapłacić światu czarodziei za zaszczyt magii w ich życiu! - popatrzyłam na moje towarzyszki. Było nas około dziesięciu. Jedyną osobą którą znałam tu bliżej była Ginny . Twarz rudowłosej wyrażała jedynie zwierzęcy strach, a w oczach można było dostrzec łzy. I co teraz? - Nie przedłużając! Panowie możecie wejść! - Na te słowa do sali weszli śmierciożercy w czarnych strojach i złotych maskach. Wszyscy ostawili się na około nas. Stałyśmy teraz już nie w rzędzie, a w zwartej grupce po środku.
-Może ty Lucjuszu, zechcesz wybierać pierwszy?
-Zdam się Panie na twój wybór. - po tych słowach Malfoy senior zdjął  maskę i pokłonił się przed Lordem.
-W takim mąć razie weź tą - tu wskazał na jakąś dziewczynę z mojego roku. Chodziła chyba do Hufflepuf'u. Lord popchną ją w kierunku Lucjusza.
-Może powinniśmy nagrodzić młodych ?! W końcu to oni mają wielką zasługę w wygranej przez nas bitwie ! Blaise, może ty ?
-Tak, Panie. Jeżeli mogę o coś prosić to chcę tą rudą zdrajczynie krwi. - po tych słowach oblizał usta lubieżnie. Miałam oddać Ginny ?! Po moim trupie!
-Jeżeli tego chcesz. - po tych słowach popchną Pannę Weasley tak, że upadła na kolana pod nogi Zabini'ego. Widziałam jak po jej policzku spływa samotna łza.
-Nie! - krzyknęłam, jednak jakaś dziewczyna szepnęłą żebym się uspokoiła bo to nic nie da, tak więc przełknęłą łzy i czekałam dalej.
-A ty Nott? Masz jakieś preferencje ? - zaśmiał się tutaj obleśnie.- Wiem, że twój syn nie chce nigdy niewolnic, więc wybierz za niego.
-Nie Panie, wierzę że wybierzesz najlepiej. - po tych słowach mój mózg się wyłączył. Zaczęłam błądzić po nieznanej krainie. Nie chciałam słyszeć, co będzie dalej. Nie chciałam widzieć twarzy dziewczyn które wychodziły z tego na pozór bezpiecznego kółeczka w jakim stałyśmy. Po kilku minutach, a może i godzinach zaczęłam z powrotem skupiać się na wypowiadanych przez Voldemorta słowach.
-Och! Draco! Zapomniałem o Tobie! Niestety jak widzisz została tylko ta szlama - tu spojrzał na mnie z obrzydzeniem. W tej chwili na prawdę pożałowałam, że nie umarłam. Co ja takiego zrobiłam Ci Boże, że teraz tak okrutnie się na mnie mścisz? Byłam po dobrej stronie! Walczyłam dla słusznej idei! Chciałam pokoju na świecie, a w zamian za poświęcenie otrzymuje tylko śmierć przyjaciół i moją własną udrękę. Czemu?
-Chodź tu szlamo ! - jego głos wyrwał mnie z rozmyślań i osadził z powrotem na tym świecie. Podniosłam wzrok na blondyna, ale nie ruszyłam się z miejsca. Co on sobie myśli? Niby on ma mi rozkazywać ?
-Jesteś głucha Granger ?
-Nigdzie z Tobą nie pójdę! - po tych słowach splunęłam w jego stronę. Niech sobie ta fretka nie myśli! Ja się nie poddam!
-Dość tego! - sykną w moją stronę, po czym podszedł i chwycił mnie za kark. Zabolało na tyle mocno że zgięłam się w pół, w końcu miał więcej siły ode mnie. Wszyscy zaczęli opuszczać pomieszczenie, w tym oczywiście ja z Malfoy'em. Szliśmy raz w górę, raz w dół, na korytarzu znajdowało się wiele obrazów, w tym obraz samego Salzara Slytherina. Po chwili skręciliśmy i znaleźliśmy się w jakimś pokoju. Wszystko było urządzone bardzo bogato. Po prawej stronie stał kominek wraz z kanapą i dwoma fotelami do kompletu. Naprzeciwko zaś znajdowało się średnich rozmiarów okno a pod nim stał bardzo dobrze wyposażony barek. W lewym rogu znajdował się okrągły stół z pięcioma obitymi srebrnym materiałem krzesłami. Po lewej stronie znajdowało się troje drzwi. Cały pokój urządzony był w kolorach  Slytherinu. Na środku leżał ogromy, ręcznie haftowany dywan z wielkim godłem domu węża. Malfoy zaprowadził mnie do jednych ze drzwi po czym wepchną mnie tam i powiedział, że mam się przebrać. Stałam w malutkim pokoiku. Ściany pomalowane były na jasnoniebieski kolor, podłoga i sufit były z ciemnego drewna. Na przeciwko drzwi, wzdłuż ściany stało jednoosobowe łóżko, a przy nim malutka szafka nocna. Na ścianie od strony drzwi stała średniej wielkości szafa, a na środku leżał dywanik w kolorze ścian. Wszystko razem tworzyło ładną, przytulną całość. Niestety w pokoju nie było okna. Dopiero teraz zauważyłam, że w pomieszczeniu było coś jeszcze. Po mojej prawej stronie znajdowały się drzwi. Niewiele myśląc lekko je uchyliłam. Moim oczom ukazała się malutka łazienka. Pospiesznie zamknęłam drzwi od pomieszczenia  i podeszłam do szafy. Ku mojemu zdziwieniu w środku znajdowało się pięć takich samych sukienek. Czarne, bez ramiączek, od pasa w dół rozszerzane zwykłe sukienki. Na półce pod spodem znajdowały się dwa czarne rozpinane sweterki, a obok para czarnych balerinek. Otworzyłam szufladę pod spodem i znowu się zdziwiłam, znalazłam tam bieliznę i dwie piżamy. Jedna z nich polegała na szarych krótkich spodenkach i koszulce w tym samym kolorze z nadrukiem węża, druga zaś była lekko prześwitującą czarną koszulka nocną na ramiączkach, a obok znalazłam bieliznę do kompletu. Wyjęłam z szafy bieliznę oraz sukienkę wraz ze sweterkiem po czym udałam się do łazienki. Zdjęłam swoje pobrudzone ubrania i włożyłam do stojącego obok koszyka. Weszłam pod prysznic i zagłębiłam się w rozmyślaniach. Mój najlepszy przyjaciel nie żyje. Dopiero teraz docierały do mnie fakty. Oczy zaczęły mnie piec, po chwili wypływały już z nich łzy. Załkałam cichutko. Woda jednak zmywała ze mnie powoli stres i cierpienie i już po chwili doszłam do wniosku, że muszę być silna. Nie mogę dać im wszystkim satysfakcji. Uratuję mnie i Ginny. Z tymi myślami wyszłam z pod prysznica i wytarłam się ręcznikami. Po chwili stałam już ubrana przed lustrem i rozczesywałam włosy. Gdy już je rozczesałam zauważyłam, że na półce koło lustra stała kosmetyczka. Otworzyłam ją i zaczęłam przeglądać jej zawartość. Była tam podkład, korektor,puder, róż do policzków,  tusz do rzęs, eyeliner, dwie szminki, błyszczyk, cienie do oczu i pilniczek do paznokci. Zdziwiło mnie to trochę, inaczej wyobrażałam sobie mój pobyt w Riddle Manor. Zrobiłam sobie lekki makijaż po czym wyszłam z łazienki. Swoje kroki skierowałam z powrotem do szafy i  wyjęłam z niej balerinki. Dopiero teraz zauważyłam, że po wewnętrznej stronie ,,obiektu'' znajduje się lustro. Przyjrzałam się sobie. Byłam lekko wychudzona i miałam cienie pod oczami, moje włosy nie były już burzą niesfornych leków, spadały lekkimi falami na ramiona. Były jeszcze lekko mokre więc postanowiłam pójść jeszcze raz do łazienki i związać je w koczka z tyłu głowy. Gdy byłam już gotowa uchyliłam drzwi od pokoju i weszłam do ,,salonu''. Na fotelu przy kominku siedział Malfoy. Wydawał się być zamyślony, nie trwało to jednak długo. Po chwili podniósł swój wzrok na mnie.
-Ile można na Ciebie czekać Granger? - sykną.
-Jak sobie zasłużysz, tyle będziesz czekał. - powiedziałam gniewnie w jego stronę.
-Co ty powiedziałaś? - nawet nie wiedziałam kiedy znalazł się przy mnie.
-To co słyszałeś Malfoy! - po tych słowach ślizgon z całej siły mnie spoliczkował. Uderzenie było tak mocne że upadłam na podłogę.
-To może zapytam jeszcze raz. Co powiedziałaś ?
-Jesteś idiotą Malfoy! - postanowiłam być nieugięta - Powiedziałam to co słyszałeś. - zaczęłam się już podnosisz jednak czynność tą przerwał mi Malfoy.
-Czas nauczyć Cię szacunku do lepszych ty szlamo! - krzykną po czym wyjął różdżkę - Crucio!
Czułam tysiące igieł przechodzących przez moje żyły, czułam jakby moje ciało paliło się żywym ogniem. Jakby moja głowa miała eksplodować, a serce za chwilę miało zostać wyrwane. Nie wiem ile to trwało, jednak wiem, że mój krzyk mógł być słyszalny w każdym zakamarku tej posiadłości.
-I jeszcze jedno Granger! Masz się do mnie zwracać ,,Pan Malfoy'' , zrozumiałaś głupia szlamo? - słyszałam tylko jak wychodzi przez jedne z drzwi do innego pokoju. Potem zemdlałam...


                                                                         Witajcie <3
Oto i jest pierwszy rozdział tej historii. Mam nadzieję że was nie zawiodłam i że ktoś tutaj ze mną zostanie :) Co do rozdziału to nie jest on zbyt długi, jednak myślę że zawarłam w nim te najważniejsze informacje. Szczerze mówiąc to nie miałam na niego jakiegoś ściśle określonego pomysłu, tak jak na większą cześć opowiadania. Dziękuję wszystkim z całego serca za komentarze pod zeszłym postem  <333
                                                                   Ps. Rozdziały będą pojawiać się co tydzień w piątki :)



środa, 11 marca 2015

Prolog

W każdej bajce zawsze to księżniczka zwycięża  złą królową, zawsze ktoś ratuje cię z opresji w ostatnim momencie, a co jak ostatni moment już minął ? To znaczy, że nie ma już żadnych szans ? Nie ma już miłości, przyjaźni, zaufania ? Jest tylko zło ? Przecież od dziecka mówiono nam, że w nawet najgorszym człowieku jest chociaż szczypta dobra, chociaż jeden przebłysk! Mówiono, że nie ma sytuacji bez wyjścia! A teraz ? Teraz nie ma już nawet nadziei, a to przecież ona umiera ostatnia. Świat od teraz na zawsze pogrąży się w ciemności. Wieczna noc nastała. Wystarczyły ,,te'' słowa, a wszystko się zawaliło. Jedno istnienie ludzkie zmieniło losy tysiąca. Nie ma ucieczki ! To nie sen, więc nie można się obudzić. Nie można zrobić nic. Jedyne co nam zostało to łaska losu, ale czy szczęście ma ochotę jeszcze na nas patrzeć ? Może teraz ból miał ochotę trochę nas pokłóć swoimi igłami cierpienia ? Teraz czuje się jak marionetka w teatrze, nie mogę nic zrobić, nic z własnej woli. Łzy w oczach kobiet, zaciśnięte pięści mężczyzn, tysiące ofiar których śmierć nie pomogła. Ból i cierpienie jest jedynym uczuciem które nam teraz towarzyszy. Straciliśmy wszystko nie miejąc tak naprawdę nic. Ten ból i suchość w gardle są nie do zniesienia. Jedyne co mamy wszyscy ochotę zrobić to krzyczeć do Boga o litość. O coś czego już teraz nie będzie na tym świecie...
-Harry Potter nie żyje !