wtorek, 15 grudnia 2015

Rozdział 8 ,, Nadszedł ten czas. Czas wyboru.''

Tak wiem nie było mnie tu tyle czasu, a teraz przychodzę z jakimiś marnymi wypocinami, ale troszeczkę nie mogłam ogarnąć tego wszystkiego. Nie chcę  was zanudzać, ale mam nadzieję, że wam się spodoba (obiecuje, że następny rozdział będzie dłuższy).
ps. jak widzę te wyświetlenia zarówno rozdziałów jak i całego bloga to mi się serducho raduje :) Jesteście cudowni ;*

****** 

Blondyn podniósł na mnie wzrok. Sama nie wiem czy w jego oczach widziałam smutek czy rządzę mordu,ale na pewno zauważyłam, że coś jest nie tak. Miał podkrążone oczy, nieobecny wzrok i suche usta. 
-Wyjeżdżam- oznajmił, jakby w ogóle nie usłyszał mojej prośby. - Mam ważną misję. Nie wiem ile to potrwa, ale pod moją nieobecność zajmie się Tobą Nott. Pewnie się cieszysz, co szlamo? - ostatnie słowo wypowiedział z jadem i nienawiścią, a ja ku swojemu zdziwieniu wcale nie czułam nieopisanej ulgi, ani radości nie z tego świata. Miałam za to wrażenie, że jakaś cześć mnie poczuła nawet smutek. - Teodor przyjdzie tu dwudziestej, a ja wychodzę - po tych słowach wstał i wyszedł, a jedynym dźwiękiem jaki po sobie zostawił było trzaśnięcie drzwiami. 

****** 

Zgodnie z tym co mówił Dracon, Nott rzeczywiście równo o dwudziestej wszedł do pokojów.  
-Witaj Hermiono. - przywitał się grzecznie, jednak ja nie odpowiedziałam. Byłam pogrążona w swoich rozmyślaniach. - Hermiona, powiedz mi, czy coś się dzieje? - po tych słowach coś we mnie nagle pękło. Szklanka pełna żalu i goryczy roztłukła się tuż u moich stóp, a ja nie miałam siły aby kolejny raz ja składać. Wtuliłam się w niego niczym mała dziewczynka i po prostu zaczęłam płakać. Nie obchodziło mnie w tamtym momencie czy to co robię jest odpowiednie, czy też może nie. Liczyło się tylko to, że jest tu ktoś ze mną, ktoś kto chce mnie wysłuchać i szanuje mnie taką jaka jestem. Teodor był dla mnie jak promień nadziei i jak chusteczka która ścierała moje łzy gdy coś się nie udawało ,lub gdy za oknem panował mrok. Był kimś kto chciał być i był. Chłopak nie powiedział już nic tylko lekko objął mnie swoimi ramionami. Siedzieliśmy tak przez dobre 15 minut gdy nagle szatyn zerwał się na równe nogi i spojrzał na drzwi z nieukrywanym przerażeniem . - Ktoś tu idzie. Idź do pokoju i pod żadnym pozorem nie wychodź. - powiedział jeszcze tylko to, a ja szybko zniknęłam za drzwiami pokoju. Nie zamierzałam jednak odejść od nich nawet na milimetr. Musiałam w końcu wiedzieć co dzieje się naokoło mnie, a w tej chwili najlepszym sposobem na osiągnięcie tego celu wydawało się podsłuchiwanie. Nie trwał to jednak długo i chociaż pamiętałam słowa Teodora ,,pod żadnym pozorem nie wychodź'', to gdy usłyszałam głos Ginny to wyparowałam z pokoju jak burza. Co prawda znowu ryzykowałam, ale chęć zobaczenia przyjaciółki była silniejsza. 
-Ginny! - krzyknęłam i wpadłam w jej ramiona. - Jak się cieszę, że żyjesz. - dopiero gdy wypuściłam Ginewrę z uścisku zorientowałam się, że poza Teodorem stoi koło mnie jeszcze Blaise Zabini. Nie za bardzo go lubiłam i kojarzył mi się jednie tak jak każdy wychowanek domu węża.
-Co ty wyprawisz? - zapytał oschłym tonem Nott i chociaż wiedziałam, że udaje to i tak trochę mnie to zabolało, więc z pewnością byłby dobrym aktorem. - Marsz do swojego pokoju! Później ze sobą porozmawiamy! - wrzasnął, a ja razem z rudowłosą aż podskoczyliśmy. 
-Przestań się na nią drzeć, tylko jej w końcu powiedz. - powiedziała zdenerwowana Gin. 
-Nie wtrącaj się - odwarknął szatyn. 
-Wiewiórka ma racje - poparł Blaise, który musiał być zmęczony już tym wszystkim o czym też świadczył jego wygląd.

****** 

Draco szedł przez las w poszukiwaniu swojego celu. On powierzył mu zadanie, jako swojemu wiernemu słudze, ale ono graniczył z jego możliwościami. Jak miał znaleźć coś co jeszcze nie istniało? 

****** 

-Pan jest taki... - powiedział Zabini, a w głowie Hermiony panowała burza. Setki pytań cisnęły jej się na usta. Jak to możliwe, że oni byli jednak dobrzy? 
-...teraz gdy nie ma w zamku większości śmierciożerców mamy wszyscy okazję uciec. - dokończył Teodor. - Oczywiście ten plan ma swoje minusy, jak i plusy, ale... 
-Jakie są minusy? - przerwała mu w połowie zdania Panna Weasley. - No co? Nie patrzcie się tak na mnie. Szacuje ryzyko. - dodała. 
-No cóż uciekamy bez Dracona, ale to też ma jakąś lepszą stronę, bo gdy wróci ktoś musi zostać za to oskarżony - powiedział ze spokojem Nott. 
-Każda bitwa zabiera ofiary. - dodał Blaise. 
-Dacie umrzeć swojemu przyjacielowi? - zapytałam z niedowierzaniem. Nie wierzyłam w to, a może nie chciałam wierzyć. Bez znaczenia jak bardzo nienawidziłam blondyna to i tak uważałam ich zachowanie za okrutne. - To podłe. 
-Hermiono uspokój się! - krzyknął nagle Nott. Spojrzałam się na niego przerażona. Co się z nim teraz działo?
-Po pierwsze nie rozkazuj mi, a po drugie ja się na to nie zgadzam . -odpowiedziałam hardo. 
-Nie masz tu nic do gadania. - prychnął. 
-W takim razie ja też zostaje. - mówiłam z przekonaniem, bo przecież oprócz Dracona był tu jeszcze Ron, a ja postawiłam sobie za cel uratowanie wszystkich, a nie tylko pojedynczych jednostek.   
-Wyruszamy jutro rano. - powiedział Teodor, nie patrząc nawet na mnie. - Ci którzy nie zjawią się w tym salonie jutro o piątej muszą się liczyć z tym, że raczej już nigdy stąd nie wyjdą. 

****** 

I jak wam się podobało? Zostawcie komentarz z waszą opinią! A jeżeli chcecie wiedzieć jaką decyzję podejmie Hermiona to czekajcie do następnego ;) Jeżeli chcecie możecie też napisać co o tym myślicie pod spodem :) 

****** 

Jeżeli chcesz napisać mi prywatną wiadomość i podzielić ze mną czymkolwiek zachęcam do pisania do mnie na maila 
amourestmonair@gmail.com 

czwartek, 1 października 2015

Rozdział 7 (całość) ,,To nie tak miało być''

Witam was wszystkich (jeżeli ktokolwiek jeszcze tu jest) przychodzę tu z tym co każdy z was chciał w końcu zobaczyć. Całość rozdziału 7. Zanim zaczniecie jednak czytać musicie wiedzieć, że pierwsza część tego rozdziału została zmieniona i także znajduje się w tym poście (jeżeli zrozumiecie o co chodzi) a to wszytko dlatego, że nie mogłam jakoś dokończyć tego rozdziału z tamtym początkiem (tak wena padła). Nie do końca to wszytko poszło po mojej myśli.Tak wiem jest to wszytko strasznie krótkie ale najpierw muszę zrobić porządek w życiu a dopiero potem na blogu. Przepraszam.
*****
Najpierw skierowała swoje spojrzenie w kierunku skrzata, a dopiero potem powoli przeniosła je na drzwi, głośno przełykając ślinę.Nie wiedziała co się teraz stanie. Czy właśnie dzisiaj przyjdzie kres jej dni. Co zrobiła ? Co się stało? Te pytania szumiały jej w głowie, jednak jakby w natłoku, zderzając się ze sobą nie docierały w stu procentach do Hermiony . Krzyk, zasłonięte oczy i jakieś dziwne uczucie w oczach Malfoy'a. Musiała to zrobić. Musiała tam pójść. Bo on tak chciał. Był jej Panem i władcą, a tym samym mógł ją nawet zabić za nieposłuszeństwo. To zadziwiające, że dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego wszystkiego, a co gorszę zaczęła żałować. Zachowywała się przez ostatnie dni tak lekkomyślnie i beznadziejnie. Zupełnie nie jak ona. Śmierć przyjaciela i inne rzeczy które wydarzyły się w ostatnim czasie zmieniły ją z poukładanej Hermiony Granger, na dzikie zwierze próbujące za wszelką cenę wydostać się z klatki.
***
-Chciałeś mnie widzieć - powiedziała cicho patrząc na swoje nogi.
-Masz racje Granger, chciałem. - odpowiedział zimnym, zdawkowym tonem.
-Co się stało? - zapytała ostrożnie.
-Stwierdziłem po prostu, że musimy porozmawiać. - odpowiedział odchodząc do niej.Dziewczyna zrobiła odruchowo krok w tył i spojrzała na niego zlęknionym wzrokiem. Po co wstawał? - I tak są zamknięte. Nie uciekniesz.
- O czym chce Pan rozmawiać? - pierwszy raz użyła wobec niego słowa ,,Pan''. To było tak poniżające, że zapragnęła zginąć, ale obiecała sobie przecież, że uratuje siebie i Ginny, a jeżeli nie zacznie zachowywać się racjonalnie to Malfoy zabije ją  szybciej niż by się wydawać mogło.
-Chciałem się Ciebie zapytać szlamo czy jesteś dziewicą? - powiedział z ironicznym uśmieszkiem, a ona kompletnie nie wiedziała co mu odpowiedzieć. Wydawało jej się, że Dracon stara się ją na siłę sprowokować. Jeżeli tak to mu się udało.
-To nie twoja sprawa. - syknęła poirytowana.
-Wiedziałem, że jesteś za spokojna. Skoro nie chcesz mi powiedzieć to sam to sprawdzę,- dodał chwytając ja za dwa nadgarstki a następnie rzucając nią na pobliską ścianę. Hermionie nagle całe życie minęło przed oczami. To ma być kara? To ona woli zginąć. Spojrzała na niego z bólem w oczach. Chociaż teraz teoretycznie nie zrobiła nic złego, to te wszystkie sytuacje w których się go nie posłuchała musiały w końcu zostać poddane osądowi. Blondyn usiadł na niej okrakiem i zdarł sukienkę po czym sam zaczął sam się rozbierać. Sznytka mimowolnie zaczęła łkac i błagać by nic jej nie robił, jednak tym razem to nic nie dało. Fala bólu ogarnęła jej całe ciało, a oczy zaszły ciemną mgłą. W głowie huczały jej tylko dwa słowa ,,Zrobił to''.
-Teraz już jesteś stu procentową dziwką - powiedział wstając i splunął na nią.
*****
-Boję się o nią Blaise - powiedziała mała ruda osóbka zanosząc się płaczem.
-Przecież wiedzieliśmy, że on to  końcu zrobi. No nie płacz. - czarnoskóry chłopak podszedł do dziewczyny i ją przytulił.
-Ale czemu teraz? Czemu nie zrobił tego wcześniej ? - domagała si odpowiedzi na pytania.
-Widzisz Ginny, Draco na co dzień brzydzi się czymś takim, ale dzisiaj...Dzisiaj jest inny dzień, specjalny. Minął miesiąc odkąd zginęła jego matka. Podejrzewałem, że będzie musiał się na kimś wyżyć. No już, nie płacz.

*****
Mijały sekundy, minuty, godziny i dni, ale dla Hermiony Granger świat stanął w miejscu, albo inaczej. On się w tym miejscu zawalił. Wszytko nagle straciło sens. Nie istniała już miłość ani przyjaźń. Na świecie została ona sama i to uczucie, a czasami wpadał też on. Był jak czarny rycerz, na czarnym koniu. Wszyscy się go bali. Ten dzień,a  właściwie wieczór był jednak inny. Gdy siedziała w swoim pokoju i patrzała się w sufit nagle usłyszała trzask zamykanych drzwi i kobiecy głos szepczący jego imię. To co słyszała potem spowodowało, że musiała skulić się w kłębek i zatknąć uczy poduszką. Łzy spływaly po jej policzkach, a ona nie wiedziała co tak właściwie się dzieje. Czemu płacze?
*****
To nie było tak, że chciałam
Tak po prostu wyszło
Zgubiłam się
Powiedz mi gdzie droga
Powiedz, że jakaś jeszcze jest
Że nie wszytko zostało spalone
Że moje stare życie czeka gdzieś tam za rogiem
Że muszę tylko tam pójść
Że wszytko będzie dobrze
Proszę kłam mi i patrz mi w oczy
Chcę w to wierzyć
Proszę zrób to
Dla mnie
*****
Szatynka obudziła się cała zlana potem. Była 4 w nocy, a jej znowu śnił się ten sam koszmar. On był tym koszmarem. Draco Malfoy nawiedzał ją w snach co nocy. Oliwy do ognia dolewał też fakt iż Dracon zabronił komukolwiek do niej przychodzić, a skrzatom zakazał nawet się do niej odzywać. Hermiona nie wiedziała już co ma robić. Nie odzywała się słowem do nikogo od jakiś dwóch tygodni. Musiała coś zmienić albo zwariuje. Chciała śmierci,a by móc już nie myśleć.
*****
Poranek był nadzwyczaj słoneczny jednak dla Hermiony był przełomowy.
-Dziś jest idealny dzień aby umrzeć - powiedziała po raz pierwszy od dłuższego czasu wykraczając poza próg swojego pokoju. Blondyn właśnie siedział na kanapie i jadł śniadanie. Dziewczyna podeszła do niego na drżących nogach. Wiele razy wyobrażała sobie jak umrze. Zawsze wyobrażała sobie, że zginie jako bohaterka w jakiejś walce, albo jako staruszka, tym czasem umrze bo stchórzyła.
-Proszę zabij mnie, ale nie każ mi tam siedzieć samej i dręczyć się tym wszystkim. Błagam zrób to. -powiedziała padając na kolana tuż przed nim.

piątek, 10 lipca 2015

Sowa lV

Cześć miśki! Mam dla was krótką informacje ;) Pytaliście się ostatnio ci ze starym blogiem :) otóż został on usunięty PRZEZ MOJĄ OSOBĘ ;) Był to mój pierwszy blog i nie byłam z niego zadowolona, ale bez obaw! Napisze tą historie jeszce raz (właściwie to dokończę ze zmienionym początkiem xD) gdy na tym blogu dojdę do 20-30 rozdziału, tak wiec życzcie mi powodzenia :3

niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział 6 ,,O tym co było, jest i będzie...''

Gdy Teodor wrócił do pokoju, Hermiona od razu wstała i rzuciła mu się na szyje.
-Nic Ci nie jest? - zapytała gdy emocje już z niej opadły. Poczuła się trochę głupio. W końcu to i tak śmierciożerca. - Który uratował Ci skórę i opiekuje się Tobą, niewdzięcznico - odezwała się jej podświadomość.
-Nie - burknął. Wolałby mieć już tą i tak nieuniknioną śmierć za sobą.
-Co się stało? - zapytała niepewnie.
-Nic takiego. Malfoy wróci trochę wcześniej, więc możesz iść się przebrać czy coś...-spojrzał na nią przelotnie po czym podszedł do baru i nalał sobie whiskey. Hermiona spuściła głowę i pomaszerowała do łazienki. W pokoju Nott'a rozmieszczenie wyglądało trochę inaczej. Były tam trzy pary drzwi. Jedne do łazienki, a drugie...W sumie Hermiona mogła tylko podejrzewać, że drugie drzwi są od sypialni.Trzecie zaś były do biblioteczki. Poza tym pokoje były mniejsze. Niewiele myśląc wzięła sweterek i poszła  do łazienki. Zdjęła z siebie ubrania i ułożyła w kostkę, po czym weszła pod prysznic. Letnia woda zmywała z niej zmęczenie i pobudzała umysł do pracy. Czemu Teodor tak się zachowuje? Czy to ma coś wspólnego z nią? Może niepotrzebnie go przytulała? Może ma przez nią jakieś kłopoty? Te pytania nie  dawały jej spokoju. Te i inne. Odkąd była tutaj każdy następny dzień był dla niej jedną wielką niewiadomą. Wyszła z pod prysznica i po wytarciu się miękkim oliwkowym ręcznikiem założyła na siebie ubrania. Stanęła przed lustrem i szczotką z włosia zaczęła przeczesywać włosy. Po chwili wyszła z łazienki i skierowała się w stronę kanapy. Usiadła na niej przypatrując się gasnącemu ogniu w kominku. Teodora nie było. Nim się spostrzegła udała się do krainy Morfeusza.
                                                                              *****
Do jej uszu dobiegło głośne pukanie, a potem krótka, niezrozumiała dla niej wymiana zdań.
-Wstawaj Granger, nie mamy całego dnia! - znała ten głos i szczerze nienawidziła. Leniwie uniosła powieki i ujrzała stojącego nad nią Malfoy'a. Chłopak wyglądał na bardzo wkurzonego. Gryfonka wstała zlękniona. Blondyn podszedł do niej i powiedział cicho :
-Teraz będziesz miała szkołę życia, szlamo...-czuła jak wymawia te słowa z pogardą. W jej dużych orzechowych oczach zaszkliły się łzy. Teodor stojący dwa metry od niej chyba to zauważył po uśmiechnął się do niej pokrzepiająco
-Ale ja nic nie zrobiłam. - powiedziała płaczliwie.
-O tym porozmawiamy już u mnie...-po tych słowach chwycił ją za łokieć i pociągną na korytarz. Oczywiście nie zapomniał trzasnąć drzwiami na pożegnanie.Szli długo. Kilka razy skręcali i wchodzili po schodach. Cisza która panowała na korytarzu była wręcz ogłuszająca. Nagle powietrze przeciął czyiś wrzask. Był głośny i rozpaczliwy. A co najgorsze jego treścią było jej imię. Znała ten głos. To był on. Na pewno! Chciała się odwrócić i pobiec w tamtą stronę, jednak Malfoy zakrył jej oczy i szybko wszedł do ich pokoju zamykając za sobą drzwi.
-Wypuść mnie! On tam jest! - zaczęła walić drzwi.
-Zawsze wiedziałem, że jesteś nawiedzona, ale żeby aż tak?
-Wypuść mnie do niego! - zapłakała. - Błagam...
-Błagająca szlama. To takie wzruszające...-przewrócił oczami, a na jego usta wkradł się ironiczny uśmiech.
-Błagam! Zrobię wszystko ! -płakała.
-Ty śmiesz mnie jeszcze o cokolwiek błagać?! Nie pamiętasz jak chciałaś rzucić na mnie Avadę?
-Ja przepraszam...-wychlipała. - Ja nie chce żeby on umarł. - powiedziała cichutko,a z jej oczu cały czas wypływały łzy.
-Ja też wielu żeby nie chce. - powiedział chłodno i podszedł do niej. Złapał ją za ramię i podniósł do pozycji stojącej. -A więc jak było wtedy w lochu ? -zapytał ze złośliwym uśmiechem. - Mam ich zawołać jeszcze raz ?
-Niczego nie było, ty zapchlona fretko! - krzyknęła zanim zdążyła się opanować.
-Jak to? - spytał podejrzliwie.
-Ja...
-Gadaj szmato! - krzykną wyjmując różdżkę i przystawiając ją jej do gardła. Poczuła jak przewierca jej myśli, ale była zbyt roztrzęsiona aby je zablokować. Z resztą teraz było jej już wszystko obojętne. List z Hogwartu, ceremonia przydziału, ona i jej przyjaciele w Hogsmade, pierwszy pocałunek z Ronem, Bitwa o Hogwart, jej pierwszy dzień tutaj, aż w końcu jej rozmowa z Teodorem. - Ależ mam szlachetnego ojca - prychnął, po czym wymierzył jej policzek. - Odłuczę Cię kłamać ty brudna szlamo! - powiedział z pogardą. Dziewczyna podniosła na niego wzrok. Jej oczy były za mgłą smutku,a po policzkach spływały łzy. Lekko uchylone malinowe wargi szybko łapały powietrze. Ręce jej się trzęsły,a  cała jej postawa wyrażała ogólne przerażenie. Podniósł różdżkę i już chciał wypowiedzieć zaklęcie gdy zobaczył jak dziewczyna zamyka oczy i kuli się lekko. Przez chwilę stała w takiej pozycji, jakby wyczekując bólu który niesie za sobą Cruciatus. On jednak stał w bezruchu i wpatrywał się w nią.
-Idź do siebie. - powiedział i szybkim krokiem wyszedł do swojego pokoju.  Dziewczyna po cichutku podeszła do drzwi prowadzących do jej małego królestwa spokoju i weszła do środka.
                                                                                          *****
-Jak mogłeś? Kto Ci pozwolił no kto? - wrzeszczał.
-Uspokój się Draco. - powiedział spokojnym tonem Lucjusz Malfoy.
-Ja mam się  uspokoić? A co ty takim zbawcą świata się zrobiłeś? Chcesz skończyć jak Teodor?
-Chciałbym żebyś ty był jak Teodor. - mówił spokojnie.
-No tak...Przecież ja jestem najgorszym synem na świecie!- prychnął młody.
-Pomyśl, co by powiedziała Twoja matka? - zapytał.
-Moja matka nie żyje przez Ciebie! - po tych słowach wytknął oskarżycielko palec w stronę ojca.
-Nawet nie waż się tak myśleć, a co dopiero mówić! - Starszy Malfoy zaczynał się powoli denerwować.
-Przez twoje cholerne tchórzostwo! Pozwoliłeś mu ją zabić! Jak mogłeś? - wrzeszczał.
-Bo ty rzeczywiście jesteś taki odważny Draco...-powiedział Lucjusz zimnym głosem. - Czemu ty nic nie zrobiłeś?
-Czyli zwalisz to na mnie?
-Nie po prostu uważam, że nie powinieneś mnie obwiniać! Nie mogłem nic zrobić!
-Mogłeś zginąć razem z nią. Z honorem, którego już dawno nie masz! - krzyknął młodszy z blondynów.
-Mówisz mi to ty który wyżywasz się nad bezbronną dziewczyną? - zapytał.
-Jestem śmierciożercą ojcze... Nie znam pojęcia litości i miłości. Nie nauczyliście mnie tego. Zawsze chciałeś, bym był śmierciożercą. Jestem i już zawsze będę bezduszną maszyną do zabijania i torturowania. - powiedział grobowym, przyprawiającym o dreszcze głosem.
-Synu ja...
-Wyjdź.
-Draco...
-Powiedziałem wyjdź! - wrzasnął. Starszy Malfoy wstał i nie mówiąc już ani słowa wyszedł trzaskając drzwiami. Draco zaś podszedł do barku i nalał sobie Ognistej.
-Wpadnę w alkoholizm przez was wszystkich . - burknął cicho
-A ta dziewczyna wpadnie przez Ciebie w  depresje - szepnęła mu podświadomość. Czyżby on bezduszny śmierciożerca miał wyrzuty sumienia? Nie w tym życiu.
                                                                                     *****
Teodor siedział i wpatrywał się w szumiący las za oknem. Jego życie było skończone, a sumienie konało od ilości grzechów. Na dodatek było mu szkoda Hermiony Jean Granger. Ta dziewczyna była tak szlachetna i dobra. Mądra i uczynna, a w zamian spotkało ją cierpienie i ból. Klątwy i tortury. Nie zasługiwała na to...To on powinien cierpieć, to on zabijał niewinnych ludzi. Powinien umrzeć w cierpieniach... Być katowanym i karanym. To jemu należała się ta kara...
-Powiedz im wszystkim, że ja wcale nie chcę być mordercą, no powiedz!
                                                                                      *****
Pusta cela, w powietrzu unosi się zapach śmierci, pleśni i wilgoci. Suchy chleb i woda, a czasem i tego brak. Bez ludzi, bez szczęścia i radości. W cierpieniu i smutku. Sam, bez niej. Bez jego słońca i tlenu. Czy tak właśnie będzie teraz wyglądało jego życie?
                                                                                      *****
Gryfonka obudziła się nad ranem. Rozejrzała się po pokoju. Zauważyła, że na komodzie stoi kubek z wodą i suchy chleb.
-Witamy u Pana Malfoy'a! - pomyślała. - Jest tu kolejka cierpienia i karuzela tortur! Polecam Hermiona Granger! - zironizowała. Wstała i podeszła po prowizoryczny prowiant. Był gorszy niż kiedyś. Malfoy musiał się serio na nią zdenerwować. Zaczęła skubać chleb, a potem wzięła łyka wody. Odłożyła naczynia i wzięła ubranie z szafy. Poszła się umyć. Gdy już wyszła usiadła na łóżku i wyciągnęła z pod materaca książkę. Teodor polecił jej żeby właśnie tam ją schowała. Lektura była bardzo ciekawa, a momentami nawet przerażająca, a zarazem fascynująca. Zastanawiała się co będzie z nią dalej? Czy dożyje jutra? Co jeszcze wymyśli Ślizgon? Nagle w jej pokoju rozległ się głosik małego skrzata.
-Pan Malfoy prosi Panienkę do gabinetu...


                                                                         Witajcie :)
Jestem z tygodniowym opóźnieniem ;-; Przepraszam was bardzo za moją nieobecność :( Miałam trochę (trochę dużo) prywatnych spraw i  musiałam poświęcić im dużo uwagi :) Ledwo co nadążałam czytać i komentować blogi, a gdzie tu jeszcze pisanie...Czasu brak, weny brak, problemów za to aż za dużo xD Zauważyłam, że ilość komentarzy spada :( Nie jestem jedną z tych autorek które będą was szantażować ,,komentujcie albo nie będzie rozdziału'' bo to nie o to w tym wszystkim chodzi :) Nie mniej jednak jest mi smutno, bo nie wiem czy coś źle robię czy coś...Dla mnie każdy komentarz jest ważny, nawet ten z krytyką :) Co do rozdziału to jest krótki i raczej przejściowy chociaż odkrywający trochę historii Draco i powodów jego zachowania :) Tak czy inaczej...Dziękuje za te komentarze które były i zapraszam do postawiania ich więcej xD


Liebster Blog Award !

Nominacja od : HATE MUGGLES ( fatum-dramione.blogspot.com )

Zasady :
,,Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za ,,dobrze wykonaną robotę''. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechniania .Po otrzymaniu nagrody należy odpowiedzieć na pytania otrzymane od osoby która Cię nominowała. Następnie ty nominujesz osoby (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im pytania. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.''


1.Jak zaczęła się Twoja przygoda z Harry'm Potter'em?

Hmmm...Byłam wtedy w drugiej klasie podstawówki :) Wszyscy mówili o Harrym, czytali go, oglądali...Tak więc, ja też zaczęłam. Jak się okazało ta przygoda trwa ze mną do dziś ;)


2.Gdybyś miała możliwość cofnięcia czasu lub zobaczenia swojej przyszłości, co byś wybrała?

Cofnięcie czasu. Osobiście nie chciałabym widzieć ani tego, ani tego. Panicznie boję się przyszłości, więc nawet nie brałam tej opcji pod uwagę ;) Jeżeli chodzi o przeszłość to nie chciałabym nic zmieniać, ani tym bardziej przeżywać jeszcze raz :/ Jest tak jak miało być i tak jak los chciał...Jednak z dwojga złego wybieram przeszłość :)


3.Jesteś na bezludnej wyspie, wybierz jedną rzecz którą, byś mogła tam mieć.

Chyba zapalniczkę :) Wydaje mi się to najrozsądniejsze...Wszytko inne da się wykombinować z różnych rzeczy, a ja nie potrafiłabym rozpalić inaczej ognia xD


4.Czy Twój pokój jest odzwierciedleniem Twojej duszy?

Zdecydowanie tak! Czarno-biały(trochę dobra, trochę zła), często zabałaganiony jednak czasem (gdy posprzątam) przejrzysty... Jak ja!


5.Masz jedno życzenie, o co poprosisz?

Mam zbyt dużo marzeń aby wybrać jedno...


6.Jak chciałabyś żyć?

Zdrowo i szczęśliwe :3


7.Gdzie chciałabyś w przyszłości mieszkać?

W Hogwarcie ;3


8.Ulubiony parring z Harre'go ?

Jeżeli chodzi o ten z książki to chyba Giny i Harry :) Jeżeli chodzi o totalną fikcję i abstrakcję to DRAMIONE FOREVER <3


9.Gdybyś mogła czytać w myślach, wykorzystywałabyś tą umiejętność?

Pewnie tak...Pewnie też bym tego żałowała, bo myśli innych mogły by być (i pewnie często są) raniące. W moim przypadku ciekawość jednak zwycięża ;)


10.  Warto się uczyć, nawet takich przedmiotów, z którymi nie będziesz mieć styczności w przyszłej pracy?

To zależy od przedmiotu...Serio, na to pytanie nie ma jednoznacznej, konkretnej odpowiedzi :)


11.Może nie pytanie, ale prośba, uśmiechaj się częściej!

Postaram się xD


Nominuję wszystkich moich czytelników, aby odpowiedzieli na swoich blogach, albo w komentarzu :) (tak wiem jestem leniem i nie chce mi się szukać blogów )


Moje pytania :)

1.Ile miałeś lat gdy przeczytałeś pierwszą książkę o Harry'm Potte'rze ?

2.Ulubiony parring ?

3.Znienawidzony parring ?

4.Od jak dawna czytasz Dramione? Masz jakieś ulubione blogi? Jak tak, to jakie ?

5. Ulubiona postać z Harre'go Potter'a ?

6. Do jakiego domu byś nalerzał ?

7.Co robisz gdy jesteś bezsilny ?

8.Ulubiony słodycz ?

9.Znienawidzony przedmiot szkolny ?

10.Ulubione zwierze ?

11.Czemu czytasz mojego bloga ? Co o nim sądzisz ?



Bardzo dziękuję za nominację :3







niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział 5 ,,Karta śmierci''

Około godziny 13:00 do jej pokoju wtargnął Malfoy. Omiótł pomieszczenie zimnym wzrokiem, po czym spojrzał już prosto na Hermionę. Siedziała z podkulonymi nogami na łóżku i wpatrywała się pustym wzrokiem w ścianę.
-Wstawiaj Granger! - krzykną. Gryfonka odwróciła wzrok w jego stronę, a w jej oczach widzać było łzy i upokorzenie. Chłopak wydawał się być bardzo zły, więc dziewczyna wstała i bez zbędnego gadania podeszła do Dracona.
-Co się stało? - zapytała drżącym głosem. Po wczorajszej ,,akcji'' w jego gabinecie szatynka miała ochotę płakać na samą myśl o chłopaku.
-Idziesz ze mną. Wszystkie skrzaty zajmują się uroczystą kolacją, a ty nie możesz zostać sama. -na jego twarzy pojawił się kpiący uśmiech, a zaraz potem złapał ją za ramię i pociągną za sobą.
                                                                                  *****
Stanęli przed jakimiś lekko obdrapanymi drzwiami. Po zapachu wilgoci i śmierci unoszącej się w powietrzu Gryfonka wywnioskowała że znajdują się w lochach. Malfoy otworzył drzwi jednym mocnym pchnięciem po czym bezceremonialnie wepchną ją do środka. Znajdowali się w dużej sali. Na ścianach wisiały świeczniki które ledwo co oświetlały pomieszczenie. Ściany było pożółkłe, a podłoga kamienna. Pomieszczenie było puste. Znajdowała tu się jedynie czarna, prostokątna szafa stojąca tuż przy drzwiach.
-Stój w kącie i się nie odzywaj Granger! - warkną po czym podszedł do szafy. Wyjął z niej czarnego kota siedzącego w malutkiej klatce. Zwierze było lekko wychudzone, ale nie wyglądało na jakość szczególnie zaniedbane. Malfoy wyjął kota z klatki i zaniósł na środek pomieszczenia. Chociaż zwierze było przerażone, nawet nie drgnęło. Blondyn staną niedaleko Hermiony i podniósł różdżkę. Gryfonce krew odpłynęła z głowy.
-Co za idiota! - krzyczała w myślach Panna Granger.
-Crucio! - krzyknął blondyn, a kot ugiął się pod zaklęciem. Hermiona przełknęła  łzy i odwróciła wzrok. Nagle Ślizgon odwrócił się w jej stronę.
-Nie wiedziałem że jesteś taka słaba. - powiedział cicho. Jednak dla Gryfonki był to alarm do działania.
-Ja wcale nie jestem słaba - powiedziała niebezpiecznie mrużąc oczy i przeciągając każdą literę.  -To ty jesteś słaby! Jedyne co potrafisz to pastwić się nad słabszymi!
-Dosyć Granger! - krzyknął - Podejdź tu. - powiedział już spokojnie, jednak jego głos miał dwadzieścia stopni poniżej zera. Dziewczyna z uniesioną głową podeszła do Malfoy'a, a ten ku jej zdziwieniu wręczył jej różdżkę. - Żuć zaklęcie. - szepną jej z jadem do ucha. Dziewczyna zadrżała pod jego bliskością. Nie wyobrażała sobie jak ona mogłaby rzucić zaklęcie na coś tak niewinnego. Miał wrażenie, że Malfoy wiedział, że ona nie da rady. Bawił się nią. Nagle w jej głowie pojawiła się myśl. Miała różdżkę. Mogła rzucić na niego zaklęcie, mogła się  stąd wydostać. Spojrzała na chłopaka i podniosła różdżkę.Najmłodszy dziedzić Malfoy'ów spojrzał na nią jak na wariatkę.
-I co zabijesz mnie Granger? - zapytał z kpiną. - I co dalej? Trafisz do jakiegoś niszszego rangą śmierciożercy? Przecież nie uciekniesz! Zabiją Cię!
-Śmierć jest lepsza od przebywania z Tobą! - w jej glosie było słychać szczyptę wahania. Chłopak doskonale wiedział że Gryfonka nie jest zdolna do zabicia kogokolwiek, więc w ogóle nie stresował się wycelowaną w niego różdżką.
-No dalej, znasz zaklęcie. - mówił cicho.Prowokował ją wiedziała to.
-Avada...! - krzyknęła dziewczyna jednak w połowie formuły puściła różdżkę i osuwając się na ziemię zaczęła płakać. Nie była wstanie go zabić. Nie chciała żeby ktoś umierał z jej ręki. Nawet on. Jej sumienie nie dało by sobie z tym rady.
-I po co Ci to było? - zapytał z kpiną i podszedł po różdżkę. - Wstawaj! - krzyknął. Dawna uczennica domu lwa podniosła się nie spuszczając wzroku ze swoich butów. - Należy Ci się kara Granger! - po tych słowach wycelował różdżkę w dziewczynę - Spójrz na mnie! - dziewczyna niepewnie spojrzała na Dracona - Crucio! - Po chwili szatynka leżała już na podłodze wrzeszcząc i wijąc się z bólu który przeszywał jej ciało. Z jej oczu zaczęły cieknąć łzy, a serce biło z zawrotną szybkością. Gdy chłopak skończył podszedł do Hermiony i podniósł ją do pozycji stojącej i wymierzył policzek, jednocześnie trzymając ją za gardło. Po chwili dziewczyna stała przybita do ściany, a Malfoy z całej siły kopnął ją w żebra. Gryfonka  upadła na podłogę jednak jej ust nie wydobył się nawet jeden jęk. Tym razem nie da mu satysfakcji.
-Każdy inny zabił by Cię na moim miejscu szmato. - powiedział z obrzydzeniem po czym udał się do drzwi. - Jest wasza - powiedział cicho do stojących przed drzwiami śmierciożerców. Jeden z nich szybko wszedł do sali. Hermiona go nie znała,a  przerażenie narastało w niej z każdą sekundą. Postanowiła, jednak się nie ruszać. Mężczyzna podszedł do niej i złapał ją za podbródek zmuszając tym samym aby na niego spojrzała.
-Muszę przyznać, że jak na szlamę jesteś nawet ładna. Można pozazdrościć Malfoy'owi! - powiedziawszy te słowa zaśmiał się obleśnie.
-Puść mnie! - krzyknęła, a zaraz potem padł pierwszy cios z ręki nieznanego jej śmierciożercy. Ostatnie co zarejestrowała to sylwetkę drugiego mężczyzny i jakiś dziwny krzyk. Potem była już tylko ciemność.
                                                                                   *****
Z ciemności wyłoniła się nagle postać Harre'go. Był taki sam jak przed wojną. Uśmiechnięty w lekko za dużej koszuli. Uśmiechał się do niej. Podchodził coraz bliżej. W końcu cały wyłonił się z cienia.
-Bądź dzielna. - powiedział patrząc jej prosto w oczy. - Dasz radę Hermiono. Pamiętaj. To ty decydujesz jak skończy się ta historia. Po tych słowach zniknął, a Gryfonka obudziła się z krzykiem. Tak, właśnie. Obudziła się. To był tylko koszmar. Harry nie żyje. Gdy podniosła głowę zauważyła, że nie jest w pokojach Dracona. Spała na kanapie w jakimś obcym, jednak podobnie wyglądającym salonie.
-Jest tu ktoś? - zapytała niepewnie. Nagle zza jednych z drzwi wyłoniła się postać Notta. Chłopak niósł w rękach kupek z jakimś parującym napojem i uśmiechał się pokrzepiająco.
-Cześć - powiedział.
-Nie mogę tu być - dziewczyna zerwała się na równe nogi.
-Spokojnie. Malfoy wyjechał na misję. - chłopak mówił łagodnym głosem. Gryfonka poczuła jak w jej oczach zbierają się łzy. Czemu Malfoy nie mógł być taki.Taki jak Teodor. Dobry i ciepły. Opiekuńczy.On zaś zostawił ją na pastwę innych śmierciożerców w lochach. - Nie płacz. - powiedział Teodor i usiadł koło niej na kanapie.
-Czemu? - zapytała płaczliwym głosem
-Słuchaj wiem, że to głupio zabrzmi, ale uwierz mi, że mogłaś trafić gorzej.
-Gorzej? - zapytała z niedowierzaniem.
-Tak. Mogłaś na przykład trafić do mojego ojca. - ostatnie słowo prawie wypluł z pogardą.
-Czyli może być gorzej...?-powiedziała cicho.
-Miona, słuchaj ja zaraz wracam muszę iść na chwilę do Zabini'ego. - powiedział i wstał z kanapy. Nagle Hermionę olśniło.
-Co z Ginny? - zapytała . Nott lekko się spiął. Nie mógł przecież powiedzieć jej wszystkiego.
-Ma się dobrze. - po tych słowach wyszedł i zostawił ją z jej własnymi myślami.
-Czemu Malfoy wyjechał? Czy jak wróci to będzie zły, że była u Teodora? Czy Czarny Pan wie o tym wszystkim co zrobiła? Co Malfoy zrobi jak wróci? - te wszystkie pytania kłębiły się w jej głowie. Jej głos przerwało trzaśnięcie drzwiami i głos Teodora.
-Nie ma go - powiedział.
-Czy Malfoy wie, że tutaj jestem? - zapytała nagle.
-Gdy Malfoy ma misję opieka nad Tobą przypada jego ojcu, jednak ja zapytałem się go czy mogę się Tobą zająć. Zgodził się. - powiedział Nott.
-Nie będzie zły?
-Może trochę, ale raczej na mnie. Nie masz się o co martwić. - powiedział i uśmiechną się delikatnie.
-Nie chce żeby Ci się coś stało - powiedziała cicho, łamliwym głosem.
-Nic mi nie będzie. Ojciec Dracze się na to zgodził, więc nie ma mi prawa nic zrobić.
-Na pewno?
-Na pewno, a teraz idź jeszcze trochę pospać.- po tych słowach zaczął już wstawać jednak Gryfonka złapała go za rękę.
-Kto mnie stamtąd wziął, kto ich powstrzymał. - Nott znowu się spiął.
-Nie mogę Ci powiedzieć. Młody Malfoy nie może wiedzieć.
-Teo ja nikomu nie powiem. - zapewniła chłopaka.
-Lucjusz.
-Malfoy? - zapytała z niedowierzaniem Gryfonka. Po co on to robił? Przecież nienawidził szlam.  Mógł ją tam zostawić i tyle.
-Tak Lucjusz Malfoy, ale Hermiono musisz udawać, że nic nie wiesz. Rozumiesz?
-Mhm- przytaknęła.
-Masz napij się. - podał jej kubek z gorącą czekoladą.
-Dziękuję. - powiedziała i upiła łyk napoju. Nagle oczy zaczęły jej się zamykać, a mózg spowolnił swoją pracę. Teodor delikatnie wyjął jej naczynie z ręki i odstawił na stoli.
-Dobranoc- powiedział cicho.

                                                                                *****
Dziewczynę obudziły pierwsze promienie słońca wpadające do pokoju. Podniosła się i zobaczyła Teodora siedzącego obok na fotelu. Był czymś wyraźnie zmartwiony. Jego wzrok był utkwiony w szklance whiskey stojącej na stoliku.
-Ładnie to tak pić od rana? - zapytała starając się poprawić mu humor.
-Jestem wezwany do Czarnego Pana. - powiedział patrząc na nią pustym wzrokiem.
-Czemu? - starała się by jej głos nie zadrżał.
-Nie wiem. - powiedział cicho.
-Kiedy?
-Dziś wieczorem. Chodź mam Ci coś do pokazania.- zmienił temat, a Hermiona nie zamierzała mu tego utrudniać.
-Co?
-Nie pytaj, tylko chodź. - uśmiechnął się. Jego optymizm w takim momencie zadziwiał Hermionę. Wstała i podążyła za Nottem. Dopiero teraz zauważyła że jest przebrana w nową pachnącą świeżością sukienkę. Chłopak wprowadził ją do najbardziej oddalonych na prawo drzwi. Jej oczom ukazał się gabinet. Był trochę mniejszy od gabinetu Malfoy'a, jednak cały czas imponujących rozmiarów.
-Chcesz jakąś książkę? - zapytał widząc jak dziewczyna pożera oczami wszystkie te tytuły.
-No pewnie. - powiedziała rozanielona - Znaczy się...Jeżeli tylko chcesz mi jakąś dać. - na te słowa Nott uśmiechnął się pod nosem.
-Wybieraj . -powiedział, a dziewczyna od razu podeszła (podbiegła) do ,,biblioteczki''. Czytała każdy tytuł, jakby pragnąc go zapamiętać. W końcu wyjęła książkę oprawioną w czarną okładkę. Teo uśmiechnął się pod nosem.
-I co tam masz? - udał, że nie wie.
-,,Klątwa wiecznego cierpienia'' autorstwa Johny Abbel. Czy to o ...?
-Taaa...To o ulubionym zaklęciu nas okrutnych śmierciożerców - powiedział łapiąc się teatralnie za serce.Chciał ją trochę rozweselić. To że on się martwi nie oznacza, że ona też ma.
-Mogę to przeczytać? - zapytała.
-No pewnie. - odpowiedział z uśmiechem. - Usiądź sobie tam - tu wskazał na fotel w rogu pomieszczenia - a ja pójdę po coś do picia.
-A skarzty nie mogą tego tutaj przynieść? - zapytała. Nie była za wykorzystywaniem tych biednych stworzeń, jednak była ciekawa czemu Teodor nie ,,poprosi'' ich o pomoc.
-Skrzaty mają zakaz wchodzenia do gabinetów. - powiedział Teo i zniknął za drzwiami, aby po chwili znowu się w nich pojawić. Stanął opierając się o framugę i przyglądał się Gryfonce która była już pochłonięta książką. Chociaż czytała dopiero pierwszą stronę wydawała się być strasznie wciągnięta w treść. Nott podszedł do niej i postawił dwa kubki z herbatą i talerz kanapek na stoliku. Usiadł koło Hermiony i przyglądał jej się w milczeniu. Chciał jej pomóc. Dać chociaż trochę szczęścia w tych okrutnych, przeplatanych śmiercią czasach. Jednak na prawdę wewnątrz narastał w nim strach. On też bał się śmierci. Bał się, że Czarny Pan wie o jego pomocy dla Gryfonki. Szkoda, że nie potrafi być tak dobrym aktorem jak Zabini. W pewnym momencie dziewczyna oderwała wzrok od książki i spojrzała na niego.
-Nad czym się zastanawiasz?
-Nad niczym ważnym. - odpowiedział lakonicznie, po czym uśmiechnął się blado. - Za dużo wiesz.
-Nie rozumiem. - zmarszczyła brwi.
-W tej twierdzy dla osób takich jak ty najlepsza jest niewiedza, uwież mi...-mówił zmartwionym głosem.
-Dla osób takich jak ja? Czyli dla szlam? - zapytała z goryczą w głosie. Zabolało ją to, że nawet on tak myśli. Chłopak spojrzał na nią ze smutkiem w oczach.
-Nie. Dla osób pod władzą ludzi takich jak Malfoy, jak mój ojciec i jak sam Czarny Pan. Oni nie mają skrupułów. Będą przewiercać twoje myśli w każdą stronę.
-Umiem się bronić ! - przerwała mu Gryfonka.
-Przed Malfoyem, mną czy każdym innym, ale nie przed nim. Ten-którego-imienia-nie-wolno-wymawiać potrafi wkraść się do umysłu wszystkich. Nawet twojego.
-Skąd pomysł, że będzie chciał ze mną rozmawiać? - spytała.
-Nie wiem, ale jeżeli będzie chciał to nie blokuj swojego umysłu. Pozwól mu patrzeć na wszystko. Ukryj tylko te najważniejsze rzeczy. Wtedy się nie zorientuje.
                                                                                *****
Wieczór nadszedł szybciej niż się spodziewała. Nott wszedł do salonu ubrany w czarne szaty. Wyglądał przerażająco. W ręce trzymał złotą maskę, a na jego twarzy nie widać było już porannego uśmiechu, ale czy to dziwne? Z tego spotkania mógł nie wrócić żywy. Posłał ostatni blady uśmiech Gryfonce siedzącej na kanapie i czytającej książkę po czym wyszedł z pokoju. Podążał mrocznymi korytarzami wielkiej twierdzy. Riddle Manor było jak dom śmierci. Nikt to tu wszedł nie wyszedł nigdy żywy. Tak samo było z układami z Czarnym Panem. Jeżeli dałeś wypalić sobie Mroczny Znak na przedramieniu oznaczało, że każdy następny niewłaściwy ruch może sprowadzić na Ciebie śmierć, więc dlaczego ludzie w to wchodzili? Bo chcieli władzy i pieniędzy. Chcieli być Panami świata. Niestety byli jedynie kukiełkami którymi bawił się Voldemort. Pan życia i śmierci. Postrach całego świata oraz każdego osobnego istnienia. Z tymi myślami Teodor Nott zapukał w wielkie czarne wrota prowadzące do gabinetu cierpienia i dla wielu tak upragnionej śmierci.
-Proszę! - usłyszał zimny ton. Uchylił drzwi i wszedł do środka. Staną przed biurkiem Tego-którego-imienia-nie-wolno-wymawiać.
-Witaj Panie. - skłonił się po czym zdjął maskę.
-Witaj Teodorze. -powiedział Voldemort. - Zastanawiasz się pewnie po co Cię zawołałem.
-Tak Panie.
-Mam dla Ciebie niezwykle ważne zadanie. To misja. Masz dowodzić atakiem na na wioskę oddaloną o 20 kilometrów od Hogwartu.
-Tak Panie. - Teodor wiedział, że przy rozmowie z Czarnym Pnaem można mówić tylko te dwa słowa. Zawsze w tej samej kolejności. Tym samym tonem. Każde inne słowo skazuje się na i tak  nieuniknioną śmierć. Nott wiedział, że tą misją Voldemort testuje go.
-Jeżeli uda Ci się to bez dużych strat w ludziach zostaniesz przywrócony z powrotem do pierwszego kręgu.
-Dziękuje Panie.
-Możesz już iść. - sykną i wskazał ruchem ręki, że Teodor ma sobie pójść. To on rozdawał karty. Nott miał nadzieje, że następne rozdanie nie przyniesie mu śmiertelnej karty.
                                                                            *****
Siedziała w pokoju i zastanawiała się nad tym wszystkim co mówił Teo, gdy nagle usłyszała wrzask. Czyjeś błagania rozdzierały korytarz. Ona znała ten głos, ale czy to możliwe? Może ona zwariowała?
                                                                     

                                                                        Witajcie :)
Tym razem rozdział trochę dłuższy. Muszę przyznać, że z niektórych momentów jestem nawet zadowolona, ale tylko z niektórych. Wiem, że na razie mało tu Dramione jednak musicie zrozumieć, że Draco i Hermiona nie mogą tak od razu wpaść sobie w ramiona. No nie w moim opowiadaniu. Tutaj wszystko dzieje się w czasie wojny, więc jest nieco bardziej skomplikowane. Poza tym chcę żeby wyszło dość ,,realistycznie''. To nie ma być słodkie uczucie dwójki nastolatków szepczących sobie czułe słówka na przerwie, tylko uczucie które będzie się powoli rozwijać i będzie nieco bardziej głębokie oraz skomplikowane. Przesiąknięte bólem i stratami wojny. Jeżeli ktoś nie lubi takich opowiadań to niestety to nie przypadnie mu do gustu. Od początku liczyłam się z tym, że nie każdy lubi tego typu treści jednak jak dla mnie to właśnie w tego typu ,, klimatach'' mam największe pole do popisu. Chcę oddać wszystkie uczucia towarzyszące ludziom podczas wojny. Ból, cierpienie,smutek, złość, miłość aż w końcu to najgorsze. Bezsilność. Niektórym może się wydawać, że jestem jakąś popadającą w depresję dziewczyną, jednak wydaje mi się, że takie opisy wychodzą ,,ze mnie'' łatwiej. Przychodzi mi to z większą łatwością niż słodziutkie romanse których nie potrafię pisać. Może dla tego, że mi nigdy nie przyszło czegoś takiego spotkać, a co dopiero doświadczyć? Co prawda na wojnie też nie byłam, ale cierpienie nawet bez wojny otacza nas ze wszystkich stron.   No cóż jeżeli chodzi o opowiadanie to chyba tyle. Dajcie znać w komentarzu co o tym sądzicie ( jeżeli oczywiście chcecie) i dziękuję za komentarze pod zeszłym postem. Jest ich coraz więcej, co mnie cieszy i bardzo motywuje. Pozdrawiam wszystkich moich czytelników i zapraszam do komentowania.

niedziela, 5 kwietnia 2015

Rozdział 4 ,,Lepiej nie wiedzieć.''

Pierwsze promienie słońca delikatnie zaczęły muskać jej twarz. Gdy chciała już podnieść głowę  żeby zobaczyć gdzie się znajduje przez jej ciało przeszedł silny ból. Delikatnie dotknęła swojego policzka. Kiedy poczuła krew pod palcami w jej oczach zaczęły zbierać się łzy. Jaka ona była głupia. Zamiast siedzieć cicho to naraziła się na coś takiego, tylko i wyłącznie przez swoją dumę. Tą cholerną, pieprzoną Gryfońską dumę, która gubiła ją przy każdej okazji! Miała ochotę krzyczeć do Merlina o pomoc, ale czy to by cokolwiek dało? Spróbowała się podnieść. Lekko przytrzymując się ściany w końcu udało jej się usiąść. Popatrzyła na siebie. Zniszczona sukienka, siniaki na nogach, zakrwawione ręce i ból przeszywający całe jej ciało. Zapłakała cicho nad swoim losem. Po kilku minutach zza jednych z drzwi wyszedł Malfoy. Ubrany w czarne spodnie i T-shirt w tym samym kolorze. Spojrzał się na nią z pogardą i wszedł do trzeciego z pokoi. Dziewczyna zamknęła oczy i policzyła do dziesięciu, po czym stanęła na lekko drżących nogach i trzymając się ściany weszła do swojego pokoju. Rozejrzała się dokoła, po czym przeszła do łazienki. Usiadła na podłodze i zaczęła płakać. Nie podejrzewała nigdy, że będzie w takim stanie. Tak kompletnie sama i opuszczona. Nie miał jej kto pocieszyć, nie miała z kim porozmawiać. Jej bezsilność i smutek pogłębiał dodatkowo ból. Po kilku minutach, gdy już się w miarę uspokoiła, stanęła na nogi, po czym zdjęła sukienkę i weszła pod prysznic. Gdy zmywała krew z policzka tępy ból głowy zaczął się pogłębiać. Przez chwilę myślała nawet, że zemdleje. Szybko wyszła i owinęła się w ręcznik, po czym udała się do szafy i ubrała w czyste rzeczy. Gdy byłą już gotowa postanowiła jeszcze tylko związać włosy w koczka. Po wykonaniu wszystkich czynności stwierdziła, że najlepszą opcją będzie pójście do Malfoy'a i poproszenie go o jakieś leki. Nie za bardzo odpowiadało jej płaszczenie się przed nim, jednak nie miała innego wyboru. Niewiele myśląc wyszła z pokoju i skierowała się ku drzwiom tuż obok. Delikatnie zapukała i po chwili usłyszała stanowcze ,,proszę''. Delikatnie uchyliła ,,wrota do nieznanego'' i rozejrzała się. Znajdowała się w gabinecie. Każda ze ścian od góry, do dołu pokryta była półkami na których stały książki. W jednym z kątów znajdowała się kanapa z fotelem do kompletu i stolikiem, a mniej więcej po środku ściany na przeciwko drzwi znajdowało się olbrzymie ciemnobrązowe biurko, a za nim siedział Malfoy. Gdyby nie on, Hermiona mogła by stwierdzić, że to miejsce jest rajem.
-Dzień dobry - powiedziała cicho.
-Czego chcesz Granger ? - zapytał zimnym głosem.
-Cóż za maniery! - pomyślała dziewczyna. - Więc chodzi o to...
-Nie zaczyna się zdania od ,,więc'' Granger. - powiedział spokojnie, a w Gryfonce aż się zagotowało. Jak mogła dać się złapać na tak głupim błędzie. Co to miejsce z nią robi?!
- Ymm...Tak właśnie. Chodzi o to, że chciałam się zapytać czy mogłabym dostać jakieś...-zaczęła niepewnie.
-Chcesz coś przeciw bólowego Granger? To takie słodkie. - powiedział z kpiną.  - Niestety jakbyś nie zauważyła to znajdujesz się w twierdzy śmierciożerców, a na dodatek jako mój własny prywatny więzień, no i oczywiście całą twoją sytuacje pogarsza jeszcze to, że jesteś szlamą. Tak więc, moja odpowiedź brzmi ,,nie''. - powiedział spokojnie. Nie zaszczycił jej nawet jednym spojrzeniem. Dziewczyna odwróciła się po czym zmierzając do wyjścia potknęła się o jakiś pomniejszy przedmiot i runęła na ziemię. Malfoy momentalnie wstał . Mimo wszytko nie miał ochoty patrzeć na leżącą nieprzytomnie Granger w jego gabinecie. Zatrzymał się jednak w pól drogi ponieważ dziewczyna podniosła się i otrzepała sukienkę, po czym nie odwracając się nawet w jego stronę wyszła z gabinetu. Dopiero gdy zamknęła za sobą drzwi pozwoliła aby łzy zaczęły spływać po jej policzkach. Malfoy uświadomił jej cała prawdę, smutną prawdę. Najbardziej jednak przerażało ją to jaką Ci ludzie (łącznie z Malfoy'em) czerpią radość z męczenia, torturowania i znęcania się nad innymi. Nie chciała nawet myśleć ile dziewczyn takich jak ona zginęło już w tej twierdzy. Nie zastanawiając się nad tym dłużej weszła do swojego pokoju.
                                                                                   *****
Siedziała wpatrując się tępo w sufit w jej sypialni. Nagle usłyszała trzask teleportacji i cichutki głosik.
-Panienko Kubek przyniósł jedzenie. - powiedział skrzat stojący na środku jej pokoju.
-Dziękuję. - powiedziała ciepło do stworzenia i spojrzała na talerz z posiłkiem. Całe danie składało się z dwóch kanapek z szynką i serem oraz herbaty. Po chwili znowu usłyszała trzask teleportacji, a skrzata już nie było . Hermiona zaczęła jeść przygotowane dla niej kanapki. Musiała przyznać, że były całkiem dobre. Gdy zjadła, wzięła w dwie ręce kubek z herbatą. Poczuła zapach malin i żurawiny. Od razu przed jej oczami stanęły obrazy z czasów Hogwartu, a pod powiekami zaczęły zbierać się łzy. Świat był teraz taki bezwzględny i okrutny. Każdy następny dzień był jedną wielką niewiadomą. Ku jej zdziwieniu ktoś w pewnym momencie zapukał do jej pokoju. Dziewczyna szybko otarła łzy i odłożyła kubek z herbatą, po czym powiedziała cicho ,,proszę''. Do jej ,,małego królestwa spokoju i ciszy przed Panem Jestem-Draco-Malfoy-i-kocham-pastwić-się-nad-ludźmi '' wszedł Teodor Nott z ciepłym uśmiechem na ustach.
-Dzień dobry. - powiedziała cicho.
-Część - odpowiedział - Ze mną możesz witać się normalnie - po tych słowach mrugną do niej i usiadł koło niej na łóżku. - Mam coś dla Ciebie. - powiedział jeszcze ciszej i wręczył jej książkę. Spojrzała na okładkę i zobaczyła tak ukochany przez nią  tytuł ,,Historia Hogwartu''.
-Skąd wiedziałeś? - zapytała. Ten gest poprawił jej humor do tego stopnia, że można było go teraz nazwać ,,szczęściem'' .
-Czytałaś to prawie na każdej przerwie. Nie dało się nie zauważyć. - powiedział z uśmiechem - A i jeszcze to...- po tych słowach podał Gryfonce eliksir przeciwbólowy.
-Ale Malfoy... - zapytałam zdziwiona.
-Nie możesz mu nic mówić. Jest inny niż ja i  radzę Ci z nim nie zadzierać. Nie pyskuj, nie odzywaj się nieproszona, nie zawracaj mu głowy. Na razie ma jakieś zahamowania, ale wystarczy, że jedna rzecz pójdzie nie tak, a możesz skończyć jako narzędzie do ćwiczeń zaklęć. - powiedział z powagą w głosie.
-Co go powstrzymuje? - zapytała -Czemu jeszcze tego nie zrobił?
-Myślę, że lepiej będzie dla Ciebie żebyś nie wiedziała. - powiedział cicho.
-Czemu pozwolił Ci tutaj przyjść ?
-Nie wie, że tu jestem. Wyszedł przed chwilą, bo zawołał go ojciec. Powiedział, że za chwilę wróci, a ja wykorzystałem okazję żeby tu przyjść.
-Dziękuję - powiedziała jeszcze raz.
-Nie ma za co, jednak ja już muszę iść. - po tych słowach wstał i wyszedł z pokoju. Gryfonka została sama z lekturą, w której zresztą zaraz się zagłębiła.
                                                                               *****
Około godziny 16:00  Malfoy wezwał dziewczynę do swojego gabinetu. Hermiona stanęła po raz drugi tego dnia w gabinecie ,,Pana i władcy'' i wcale nie skakała ze szczęścia.
-Czy był dzisiaj u Ciebie Teodor? - zapytał Draco bez ogródek.
-Nie. - skłamała Gryfonka, w jej oczach jednak widać było przerażenie i smutek. Co teraz? Co jeżeli Draco się dowie? Chłopak podszedł do niej i wymierzył jej  policzek. Dziewczyna zachwiała się jednak nie upadła.
-Czy ja Ci nie mówiłem szmato, że nie masz kłamać?! - krzyknął.
-Ale ja mówię prawdę... - powiedziała łamliwym, płaczliwym głosem.
-Nie kłam! - wrzasną i walną ją jeszcze raz. Tym razem uderzenie było na tyle mocne, że dziewczyna upadła, a ból głowy powrócił. - Co Ci dał?!
 -Nic. - powiedziała cicho - Nie było go dzisiaj u mnie. - kłamała. Nie mogła pozwolić by Teodorowi cokolwiek zagroziło. Był jedyną osobą w tym budynku którą jakkolwiek obchodził jej los.
-Crucio! - powiedział chłopak, a dziewczyna zaczęła wić się na podłodze i wrzeszczeć. Zaklęcie było wyjątkowo mocne, przez co ból był jeszcze bardziej nie do wytrzymania. Po chwili ślizgon opuścił różdżkę, a dziewczyna otworzyła oczy.
-Zadam Ci to pytanie jeszcze raz Granger. Czy był u Ciebie dzisiaj Teodor Nott? - w jego głosie było tyle jadu, że Hermiona dziwiła się jak można mieć w sobie tyle złości i nienawiści do drugiej osoby. Do niej. W odpowiedzi pokiwała jedynie głowa na ,,nie'' , a na jej policzkach pojawiły się pierwsze łzy. Ślizgon spojrzał na nią z nienawiścią i chwycił ją za ramię podnosząc do pozycji stojącej.
-Tym razem nic z tym faktem nie zrobię Granger! Ale od jutra skrzaty będą pilnować, aby nikt nie wchodził do twojego pokoju, a Tobie radze nie kłamać bo następnym razem czeka Cię gorsza kara. Nagle dziewczyna poczuła, że Malfoy próbuje w dostać się do jej umysłu. Szybko go zablokowała, nie pozwalając mu zobaczyć swoich myśli.
-Jak możesz zapytała?
-Ja mogę wszytko, Granger. - po tych słowach wypchną ją za drzwi, a sam wrócił do czytania testamentu. Czemu teraz?
                                                                           
                                                                            Witajcie :)
Rozdział jak obiecałam, tak jest :) Mam nadzieję, że się wam spodoba. Wiem, że jest meeega krótki i nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, jednak myślę, że grunt to to, że jest :) Dziękuję wszystkim za komentarze, które swoją drogą wpływają pozytywnie na moją wenę twórczą oraz na poziom szczęścia xD Na koniec mam do was prośbę :) Chciałabym abyście ocenili (nie wiem jak to powiedzieć) pracę w konkursie organizowanym przez ,,Katalog Granger'' na miniaturkę ( w którym biorę udział). Nie chodzi mi o to żebyście głosowali na mnie ( bo i tak nie wiadomo czyja praca jest kogo), jednak żebyście po prostu tam wpadli :) katalog-granger.blogspot.com <---Zapraszam!




poniedziałek, 30 marca 2015

Rozdział 3 ,,Musimy porozmawiać...''

-Granger! - krzyk blondyna rozniósł się p.o wszystkich pokojach.
-O co chodzi? - gryfonka wyjrzała zza drzwi swojego pokoiku. Była lekko przestraszona  o czym świadczyło drżenie jej dłoni i brak ciętych uwag. Ten widok nieco zdziwił najmłodszego dziedzica rodziny Malfoy'ów.
-Kiedy cokolwiek ostatnio jadłaś? - zapytał patrząc na nią przenikliwym wzrokiem.
-Ja - tu się zawahała - ja nie pamiętam, a co Cię to obchodzi Malfoy? - postanowiła mimo narastającego strachu nie poddawać się. Była gryfonką, a gryfoni nie tchórzą.
-Mówiłem Ci szlamo, że masz zwracać się do mnie z szacunkiem. - mówił zimnym tonem, obdarzając ją nieprzychylnym spojrzeniem.
-Nie bądź śmieszny. - powiedziała od niechcenia i już miała się odwracać gdy nagle blondyn złapał ją za ramię. Momentalnie zadrżała pod jego dotykiem.
-Ja nigdy nie jestem śmieszny Granger, tak samo jak nigdy nie zdarza mi się żartować. - mówił patrząc w jej przerażone oczy.
-Puść mnie. - syknęła.
-A jak nie to co? - powiedział z lekkim rozbawieniem.
-Nic. - powiedziała cicho z nienawiścią w głosie.
-Powiedz jeszcze raz, bo nie dosłyszałem. - w szatynce aż zawrzało gdy Malfoy zażądał powtórzenia tego jeszcze raz.
-Nic. - powiedziała głośniej.
-Tego się trzymaj wywłoko - Ślizgon zaakcentował złośliwe ostatnie słowo.
-Nie mów tak do mnie! - krzyknęła. Miała dosyć tego wszystkiego! Tego wiecznie pastwiącego się nad nią ślizgona i całej tej chorej sytuacji.
-Czyżby moją ulubioną szlamę aż tak bardzo bolały te wszystkie przezwiska?
-Ty zapchlona, wytleniona fretko! Kiedyś tego pożałujesz! - coraz to nowsze emocje wybuchały w jej mózgu. Złość, smutek, gniew, strach, bezsilność naraz mieszały się ze sobą tworząc silną niestabilność emocjonalną i wybuchy uczuć za które gryfonka może zapłacić całkiem wysoką cenę. - Jesteś tylko nic nie wartym mordercą! Lubisz wyżywać się nad słabszymi! Radość sprawia Ci torturowanie ludzi i znęcanie się nad nimi psychicznie! Jesteś sadystą! - wrzeszczała.
-Skończyłaś ? - zapytał po chwili. - To czas na powtórkę z przed wczoraj. Crucio! - krzykną, a dziewczyna upadła na podłogę wijąc się i krzycząc. Po chwili blondyn przestał, a gryfonka powoli próbowała wstać. - raz dziennie będziesz dostawała coś do jedzenia, a teraz zejdź mi z oczu szlamo.
-Nie mów tak do mnie! - powiedziała ostatkami sił, po czym przewróciła się lecąc  prosto na niego i straciła przytomność.
                                                                                   *****
Siedzenie na drzewach i samotność coraz bardziej go przytłaczały i powodowały dołek emocjonalny. Właśnie patrzał ja ludzie Voldemorta przechodzą po drzewem i nawet na myśl nie przychodzi im aby spojrzeć do góry.
-Głupie śmierciuchy...-powiedział cicho. Była to jednak najgłupsza rzecz jaką zrobił w życiu, a może i ostatnia?
                                                                                 *****
Obudziła się na kanapie w salonie. Lekko przetarła rękami oczy i podniosła się do pozycji siedzącej. Rozejrzała się na około. Ku jej zdziwieniu kominek przyjemnie grzał, a na stoliku stała szklanka z wodą i taca z kanapkami z sałatą i serem. Niechętnie wzięła jedną do ręki i zaczęła ją przeżuwać. Nie jadała nic od jakiś czterech dni i była już bardzo głodna jednak warunki w jakich przebywała pozwalały jej często zapomnieć o czymś tak przyziemnym jak głód. Gdy już zjadła do pokoju wszedł pewien blond włosy ślizgon którego ona na pewno nie miała ochoty teraz oglądać.
-Wstałaś ? -zapytał.
-Tak. - odpowiedziała dość niepewnie.
-To dobrze. Dzisiaj wieczorem przychodzą do mnie znajomi, masz siedzieć cicho i się nie pokazywać. No chyba, że ja Ci karze. Jasne?
-Tak.
-Ograniczyłaś słownictwo Granger ?
-Zamknij się Malfoy! - jej zirytowanie sięgnęło zenitu. Jak on to sobie wyobraża? Rozkazuje jej, torturuje i wyzywa, a ona ma się zachowywać jak potulna owieczka ?
-Zejdź mi z oczu. - powiedział spokojnie.
-Z miłą chęcią! - krzyknęła trzaskając drzwiami od swojego pokoju.
                                                                                        *****
Około godziny 19 do salonu młodego Malfoy'a zaczęli schodzić się jego znajomi. Gryfonka obserwowała całe to zdarzenie przez dziurkę od klucza. Można powiedzieć że zachowywała się trochę jak 5 letnie dziecko które bawi się w szpiega, jednak jej w tej chwili wcale nie było do śmiechu. Tak jak myślała ślizgoni już po chwili sięgnęli po alkohol. Około 2 godziny później wszyscy byli tak pijani, że nie wiedzieli jak się nazywają.
-Granger, chodź tutaj! - usłyszała głos Dracona. Co prawda ostatnie na co miała ochotę to przebywanie wśród pół przytomnych śmierciożerców, jednak Malfoy w takim stanie mógł okazać się jeszcze groźniejszy niż normalnie. Uchyliła drzwi i weszła do salonu.Zamknęła je cichutko za sobą i stanęła. Wpatrywała się przez chwilę w syf jaki panował w salonie. Wszędzie leżały butelki po Ognistej Whiskey i niedopałki papierosów. Przy stole siedzieli Crabb, Goyle,Flint, Teodor, Zabini i (O zgrozo!) Malfoy. Reszta albo spała gdzieś na podłodze albo piła na kanapie.
-Co tak stoisz Granger?! - zapytał blondyn. Dziewczyna wolnym krokiem podeszła do stołu, po czym przystanęła obok krzesła na którym siedział ślizgon.
-Całkiem niezła. - odezwał się Flint.
-Zgadzam się z kolegą. - powiedział już dość mocno pijany Goyle i zaśmiał się obleśnie.
-Co ty taka przestraszona złotko? - znowu odezwał się Flint wstając i podchodząc do szatynki. Stanął blisko niej i przewiercał ją wzrokiem. Dziewczyna patrzyła na swoje buty i się nie odzywała.-Patrz na mnie jak do Ciebie mówię szlamo! - Hermiona hardo spojrzała mu w oczy.
-Ku twojemu rozczarowaniu Marcus muszę Ci powiedzieć, że ona wcale się Ciebie nie boji. - zauważył Crabb.Co prawda trochę się mylił, ale czy to teraz miało jakiekolwiek znaczenie?
-To zaraz zacznie. - na te słowa Teodor siedzący na końcu stołu delikatnie się skrzywił. - Jedna rzecz mnie tylko dziwi. Nie masz żadnych siniaków, zadrapań ani ran. Malfoy?
-Co?-odpowiedział niezbyt inteligentnie Pan-i-władca-Draco-Malfoy-który-kocha-pastwić-się-nad-słabszymi-i-bezbronnymi.
-Nie za dobrze ją traktujesz? - na te słowa Teodor prychnął cicho. Szczerze rozśmieszyło go to. Nie rozumiał jak w takiej sytuacji można było mówić o dobrym traktowaniu. Malfoy co prawda nie był aż tak okrutny jak Flint czy Goyle, jednak Hermiona na pewno łatwo nie miała. Wszyscy spojrzeli na niego pytająco, on jednak nic sobie z tego nie zrobił. Wrócił do tasowania kart olewając wszystkich. Draco jako pierwszy oderwał od niego wzrok i zwrócił się do Flinta :
-Z tego co wiem to ona jest moja - na słowo ,,moja'' Hermiona wyraźnie się skrzywiła - i wolno mi robić co chce, a jak wiesz nie gustuje w brzydocie. Granger  już teraz do najpiękniejszych nie należy, to pomyśl co by było jak by była posiniaczona i podrapana.
-No tak, przecież ty jesteś wiecznym estetą. - prychną Flint.
-Gramy? - zapytał Draco ignorując uwagę kolegi.
-Pewnie! - odpowiedzieli wszyscy chórem. Hermiona stała obok i przypatrywała im się z zaciekawieniem. Większość partii wygrywali Draco  albo Blaise. Dwa razy wygrał Teodor, a raz  Crabb. Bo kilku kolejnych drinkach Flint zrobił się jeszcze odważniejszy.
-Draco nie chciał byś może pożyczyć mi na kilka dni tej szlamy?
-Nie rozpędzaj się tak Flint. Ja nie lubię się dzielić i tym razem też nie mam na to ochoty. - powiedział obojętnie.W tym samym czasie na zegarze wybiła godzina 24. Draco zwrócił się tym razem do gryfonki:
-Możesz już iść szlamo. - nagle w gryfonce zebrała się jakaś dziwna złość. Nie cierpiała jak ją tak nazywano.
-Możesz tak nie mówić?! - krzyknęła i dopiero teraz zrozumiała, że zachowała się strasznie głupio.
-Coś ty powiedziała? - wstał od stołu i chwycił ją za gardło.
-To co słyszałeś. - odparła nonszalancko. Skoro zaczęła to musi to skończyć. Skończyć z honorem. Tylko czy to nie będzie koniec jej życia?
-Jesteś taka głupia. - powiedział jej cicho do ucha. Gryfonka aż zadrżała pod wpływem jego bliskości. Chłopak odepchną ją na ścianę i przycisną jej różdżkę do gardła. - Crucio! - krzyknął. Dziewczyna upadła na podłogę.Teodor przypatrywał się temu w milczeniu. Widać było na jego twarzy lekki smutek spowodowany tą sytuacją. - Może w końcu będziesz posłuszniejsza. Flint?!
-Tak? - zapytał brunet.
-Ukaraj ją za mnie. Nie mam już ochoty na nią patrzeć. - ostatnie słowa wysyczał z pogardą w  jej stronę. Flintowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Zaczął nakładać na dziewczynę zaklęcia tnące. Po chwili podszedł do niej i chwycił ja za ramię podciągając do góry. Walną ją z całej siły w twarz rozcinając jej policzek i wargę po czym dziewczyna upadła boleśnie raniąc sobie kolana.
-Crucio!- krzyknął.
-Może już starczy Flint? - zapytał Teodor.
-A co ty się takim obrońcą zrobiłeś Nott? - odpowiedział pytaniem na pytanie Markus. W jego głosie słychać było kpinę. Odwrócił się z powrotem przodem do płaczącej dziewczyny i z całej siły kopnął ją w brzuch. -Skończyłem, teraz jako nasz bohater możesz ją uratować. - zakpił. Teodor odwrócił się napięcie i wyszedł trzaskając drzwiami. Po kilku minutach wszyscy zaczęli wychodzić. W końcu w pokoju został tylko Malfoy i Blaise.
-No stary! Musimy porozmawiać! - powiedział Zabini patrząc ze smutkiem na nieprzytomną i pobitą dziewczynę leżącą w kącie.
-Nie masz chyba zamiaru o niej rozmawiać?
-Smoku...
                                               

                                                                       Witacie :)
Na początek chciałabym przeprosić za moją długą nieobecność. Nie mam nic konkretnego na swoje usprawiedliwienie. Brak weny, dużo nauki, sprawy prywatne i brak czasu to te najważniejsze powody. Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze jednak został ;) Jeżeli chodzi o rozdział to jestem z niego średnio zadowolona, głównie dlatego że pisałem mniej więcej po 5-6 zdań dziennie i jest ona tak jakoś przez to niespójnie napisany. Pragnę też zaznaczyć, że wiem, że jest meeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeega krótki, ale tak jak mówiłam jego pisanie było męką ( w sumie nie wiem dlaczego) i chciałam go jak najszybciej skończyć. Dziękuję też wszystkim za komentarze pod zeszył postem. No i to wszytko :)
                     
 Ps. Rozdziały nie będą pojawiać się w piątki tylko w niedziele ;P

wtorek, 17 marca 2015

Rozdział 2 ,,Nic...''

Gdy się obudziłam w pokoju panował mrok. Nie wiedziałam gdzie jestem, po chwili zaczęły jednak docierać do mnie wspomnienia z zeszłej nocy. Krew się we mnie zagotowała, a w głowie zaczęły układać się mordercze plany. Emocje pożerały mnie od środka, a ja nie potrafiłam dać im upustu. Nie chciało mi się płakać, krzyczeć, walić poduszkami. Stałam tak na środku salonu mojego największego wroga Dracona Malfoy'a i w tej chwili nawet jego nie miałam ochoty zabijać. Może to dla tego, że byłam zmęczona? Może dlatego, że zaczęłam popadać w depresję. Nie, nie, nie...Zdecydowanie to pierwsze. Gryfoni nigdy nie popadają w depresję, prawda ? Powolnym krokiem zaczęłam iść w kierunki drzwi do których poprzedniego dnia zaprowadził mnie Malfoy. Delikatnie je uchyliłam i weszłam do środka. Usiadłam na łóżku i nim się obejrzałam odpłynęłam w krainę Morfeusza.
                                                                      ******                                                                                      
Kilka razy zamrugałam powiekami. Do moich uszu dotarło głośne trzaśnięcie drzwiami, po czym odgłos spadających papierów. Leniwie się podniosłam i zauważyłam, że zasnęłam w sukience. Szybko wstałam i podeszłam do lustra. Wyglądałam jak zmora, albo zombie. Rozmazany makijaż, sińce pod oczami i siniak na policzku. Zaraz, zaraz! Siniak? A no tak! Zapomniałabym, że mój Pan i władca Draco Malfoy właśnie tak wczoraj mnie potraktował. Wzięłam z szafy sukienkę, bieliznę i buty po czym udałam się do łazienki. Gdy już się umyłam, zaczęłam kombinować jakby tu zatuszować tego siniaka. Moje próby zdały się na nic, tak więc postanowiłam się poddać. Szybko dokończyłam makijaż i  poszłam mu grzecznie powiedzieć co o nim  myślę. Bez zastanowienia wyszłam z pokoju trzaskając za sobą drzwiami. To co zobaczyłam po drugiej stronie wmurowało mnie w ziemie. Na kanapie siedział mój najgorszy wróg razem ze swoim zadufanym w sobie ojcem. Za co mnie spotyka taka kara?
-Możesz mi powiedzieć, co ty robisz, szlamo?! - sykną w moją stronę. Jego ton głosu był zimny i wyniosły, a wzrok przebijał mnie na wylot. W jego źrenicach można było dostrzec jedynie pustkę i coś na kształt żądzy mordu. Lekko się przestraszyłam, jednak po chwili przypomniałam sobie kim jestem. Wczoraj obiecałam sobie, że będę silna i uratuję mnie i Ginny. Obiecałam sobie, że pomszczę Harrego. Na samą myśl o wyżej wspomnianym poczułam łzy pod powiekami. Czy ja zawsze muszę płakać w nieodpowiednim momencie? Nie dałam im jednak upustu. Na szczęście jeszcze tyle silnej woli miałam.
-Jakbyś nie zauważył Malfoy, to stoję i patrzę na to jak beztrosko cieszysz się życiem, wraz ze swoim narcystycznym, zarozumiałym, aroganckim ojcem. - odparłam na pozór spokojnie.
-Mało Ci po wczorajszym ? -zapytał z nutką złości w głosie.
-Widać na pierwszy rzut oka, że lubisz pastwić się nad słabszymi. To chore Malfoy. - mówiłam cały czas spokojnie. Co z tego, że się go bałam. Nie mogłam przecież tego okazać. Co zdziwiło mnie najbardziej to to, że Malfoy Senior siedział i w milczeniu przypatrywał się tej sytuacji.
-Dosyć tego. - wycedził przez zęby - Przepraszam Cię ojcze, ale musimy przerwać naszą rozmowę. Nie chce być nie miły, ale muszę porozmawiać sam na sam z tą wywłoką.
-Oczywiście. - powiedział z nutą smutku w głosie starszy z mężczyzn. Po tych słowach wyszedł, a ja zostałam ze ślizgonem sam na sam. Chłopak popchną mnie tak że walnęłam tyłem o ścianę. Lekko się zachwiałam jednak nie przewróciłam. On zaś do mnie podszedł i złapał mnie za nadgarstki powodując bolesny uścisk. Stał teraz bardzo blisko mnie,a moje serce biło z niewyobrażalną szybkością.
-Czas Cię nauczyć pokory Granger. - po tych słowach, jeszcze mocniej ścisną moje nadgarstki.
-A Ciebie zasad dobrego wychowania. Słyszałeś może o tym, że kobiet się nie bije? - mówiłam cały czas spokojnie.
-Błagam Cie, nie rozśmieszaj mnie. Ty jesteś szlamą! Nie człowiekiem, nie kobietą. Ty jesteś zwykłą brudną szlamą. - mówił to tonem głosu którego temperatura była grubo poniżej zera. Te słowa trochę mnie zabolały. Nie chciałam, żeby tak o mnie mówiono. -Co tak nagle ucichłaś ? - zapytał z jawną kpiną. Ja jednak cały czas zbywałam go milczeniem. W końcu od pokazywania jakich kolwiek uczuć, nawet tych negatywny, gorsze jest nieokazywanie niczego. Tak jak przypuszczałam to co zrobiłam jeszcze bardziej rozwścieczyło Malfoy'a. - Wiesz co Granger, chętnie zobaczę co masz pod tą sukieneczką - powiedział z ironicznym uśmiechem na ustach. Przez moją głowę na raz przeleciało tysiące myśli. Dopiero teraz w pełni dotarły do mnie słowa które powiedział Lord, a co jeżeli Malfoy będzie chciał to wykorzystać ? W końcu ja nie jestem tu po to żeby siedzieć i patrzreć się w sufit. Zaczęłam się wyrywać, próbowałam go kopać jednak on nie zaprzestał czynności rozpinania mojej sukienki.
-Puść mnie Malfoy! Puść! - wrzeszczałam. Musiałam przyznać sama przed sobą, że w tamtym momencie cała moja odwaga poszła na spacer, a ja poczułam się jak mała bezbronna dziewczynka zagubiona w supermarkecie. - Jesteś głuchy ?! Puszczaj mnie! - On jednak cały czas rozpinał moją sukienkę. - Puść mnie ty fretko bo jak nie...!
-Jak nie to co? - zapytał z ironią - No co mi zrobisz Granger?! I czy ja nie wyraziłem się jasno? Masz się do mnie zwracać ,,Pan Malfoy'' !
-Ani mi się śni! Ty obślizgły gadzie! - po tych słowach z całej siły kopnęłam go w kostkę. Jak się okazało szczyt mojej siły dla niego był niczym.
-Koniec tego dobrego. - sykną po czym zdarł ze mnie sukienkę. W tamtej chwili cała krew odpłynęła mi z twarzy. On naprawdę miał zamiar to zrobić! W tej chwili małe znaczenie miało to, że stoję w samiej bieliźnie przed swoim największym wrogiem. Liczyło się tylko to, że on chciał to zrobić! . Mimowolnie do moich oczu zaczęły napływać łzy.
                                                              *****
Blond włosy ślizgon złapał Hermionę za łokieć po czym rzucił z impetem na kanapę.
-I co teraz, szlamo? - zapytał z kipnął. Nawet przez myśl mu nie przeszło, aby okazać jej chociaż szczyptę empati. Ściągną swoją koszulkę, a gdy już miał zamiar odpinać spodnie, dziewczyna nagle się odezwała :
-Malfoy puść mnie! Proszę. - chłopak spojrzał się na nią. W życiu by nie podejrzewał że usłyszy z jej ust to słowo. Przez chwilę nawet pomyślał żeby jej odpuścić, jednak zaniechał tych starań. Ona przezwała jego i jego ojca. Jedno ,,proszę'' tej sprawy nie załatwi. - Zabij mnie, tylko proszę nie rób tego! Proszę! - krzyczała próbując się wyrwać.
-Zabijając Cię Granger wyświadczył bym Ci jedynie przysługę. To co dzieje się w tej posiadłości ze szlamami takimi jak ty jest gorsze od śmierci. - mówił z jadem w głosie.
-Błagam. - z jej oczu zaczęły lecieć łzy. Nie miała już siły kopać ani krzyczeć. Dopiero teraz zrozumiała że jest całkowicie zdana na jego łaskę. Ślizgon przez chwilę się zastanawiał.
-Zejdź mi z oczu Granger. - powiedział chłodno. Dziewczyna szybko wstała i pobiegła do swojego pokoju. Gdy już tam dotarła zwinęła się w kłębek i zaczęła cichutko łkać. Wypłakiwała z siebie wszystkie żale i cały strach. Co z tego, że obiecała sobie samej być silna. W obliczu tego wszystkiego nawet ona nie dała rady. Jej przyjaciel zginął, najlepsza przyjaciółka jest u jakiegoś zboczeńca i jeszcze Ron. Nie wiedziała gdzie jest jej drugi najlepszy przyjaciel, ale w duchu miała nadzieję, że przeżył i ma się dobrze. Po kilku chwilach postanowiła wstać i zrobić ze sobą porządek. Umyła się, ubrała, pościeliła łóżko i usiadła na jego skraju. Zapowiadał się najgorszy okres w jej życiu. Co z tego, że teraz do niczego nie doszło. Kiedyś znowu Malfoy się zdenerwuje, a wtedy to może skończyć się całkiem inaczej.
                                                            ****
Malfoy Junior był niesamowicie rozdrażniony. Nie wiedział co go podkusiło aby puścić tą szlamowatą wywłokę. Nagle do jego uszu dobiegło ciche pukanie.
-Proszę! - krzyknął. Po chwili w jego pokojach znalazł nie nie kto inny jak Teodor Nott.
-Cześć Dracze! - przywitał się.
-Cześć. - odpowiedział blondyn.
-A co ty taki nie w nastroju?  -zapytał Nott ze zdziwieniem. Z tego co wiedział to w życiu najmłodszego dziedzica rodziny Malfoy wszystko układało się idealnie.
-To przez tą idiotkę.  -odpowiedział z wyraźnym niesmakiem ślizgon.
-Granger?
-Wyobraź sobie, że wparowała dzisiaj rano do salonu i zaczęła krzyczeć i obrażać mnie i mojego ojca. Powiedz mi Teodor, jak można być tak głupim?
-Ona nie jest głupia, myślę że każdy gryfon tak ma - zaczął Nott.
-A ja mam to w dupie. - Draco wydawał się być naprawdę zdenerwowany - Mam tego dosyć Rozumiesz? Nie będę pozwalał żeby jakaś nic nie warta szlama obrażało mnie i moją rodzinę, a ty jej nie usprawiedliwiaj bo i tak to Ci nic nie da. - mówił to cicho i spokojnie jednak biła od niego dziwna złość.
-Uspokój się smoku - powiedział szatyn z dezaprobatą. - Mogę z nią porozmawiać ?
-Idź. - odpowiedział zrezygnowany blondyn. On zdecydowanie musiał pobyć chwilę sam.
Teodor bez słowa wszedł do pomieszczenia najbardziej oddalonego na prawo. To co zobaczył, lekko go zdziwiło. Spodziewał się płaczącej dziewczyny, a zastał siedzącą na skraju łóżka wpatrującą się beznamiętnie w przestrzeń gryfonkę. Jej oczy były puste, a ręce lekko drżały.
-Czego chcesz? - zapytała nawet na niego nie spoglądając.
-Porozmawiać. -powiedział spokojnie.  Kasztanowłosa spojrzała na niego ze zdziwieniem na twarzy. Nie znała Notta jednak miała o nim takie samo zdanie jak o innych ślizgonach, a teraz jak o innych śmierciożercach. Bezdusznych potworach, które żerują na ludzkim nieszczęściu.
-Ze mną? - zapytała od niechcenia. Chłopak podejrzewał co mogło się tu wydarzyć kilka minut temu, dlatego też nie chciał niepotrzebnie naciskać.
-Tak z Tobą - uśmiechną się delikatnie. - Słuchaj jeżeli on Tobie coś zrobił...
-Nic mi nie zrobił... - tu zawachała się na chwilę - ...ale chciał. - powiedziała zimnym tonem.
-Jeżeli chcesz to możesz mi powiedzieć...
-Czy ty się dobrze czujesz? Pocieszasz szlamę, zdajesz sobie z tego sprawę ?
-Tak - odparł beznamiętnie.
-Po co to robisz? - zapytała niby od niechcenia.
-Bo nie chce być taki jak oni. Słuchaj ja już teraz muszę już iść. Porozmawiamy kiedy indziej. - po tych słowach wstał i wyszedł. Hermiona poczuła jakieś dziwne ciepło przy sercu. Chociaż nie do końca wierzyła w intencje Notta to miło było mieć śwaidomość, że ktoś chce Cię wysłuchać.
                                                                                *****
-Masz serio pecha. Jak ja natrafił bym na taką szlamę, to chyba bym ją zabił. - Nott nie mógł okazać swojej słabości przed blondynem.
-Co zrobiła?
-Doszczętnie mnie zignorowała. - odpowiedział z kpiącym uśmieszkiem.
-Napijesz się ? -zapytał ,,smok'' z butelką Whiskey w ręku.
-Ja ? Zawsze i wszędzie stary.
                                                                                *****
Rudowłosy chłopak biegł przed siebie ile sił w nogach. Chciał ją znaleźć, chciał jej powiedzieć jak bardzo ją kocha i jak bardzo chce być z nią, a tymczasem co? Ucieka przez łąki i lasy, chowając się jak ostatni tchórz tylko po to aby z dnia na dzień tęsknić jeszcze bardziej...

                                                                Witajcie :)
Oto i jestem :) Postanowiłam (skoro choroba i tak mnie już rozłożyła) że dodam jeden dodatkowy rozdział w środku tygodnia. Bo co mi tam :) Rozdział nie jest najdłuższy, ale grunt i podstawa, że jest xD No i to chyba tyle ;) Dziękuję za wszystkie komentarze po poprzednim postem :)

poniedziałek, 16 marca 2015

Sowa I

Przychodzę z pozytywnymi wieściami :)  Jeżeli ktoś jest zainteresowany to jutro na tym blogu może  znaleść się dodatkowy rodział ( w sensie, że bedzie ten, a później jeszcze ten w piątek ) no i to tyle :3 nie mam co robić i piszę xD Choroba mnie rozłożyła :3

piątek, 13 marca 2015

Rozdział 1 ,,Ból, cierpienie, gorycz''

Głos Voldemorta odbijał się w mojej czaszce echem. Drugi raz tego dnia padły te słowa. Poczułam paraliżującą bezsilność. To nie tak miało być! Mieliśmy wygrać! Teraz jednak było inaczej. Ginny nie wybiegła na środek i nie krzyczała, Nevil nie powiedział ani słowa, nastała ogłuszająca cisza której nikt nie ważył się przerwać. Mój wzrok powędrował na tych wszystkich ludzi z którymi przez tyle lat mijałam się na korytarzach szkolnych, a którzy teraz stali po drugiej stronie barykady. Chciało mi się płakać. Nie widziałam w sobie już tej siły, tego walecznego ducha nieustraszonej gryfonki. Wszyscy patrzyli ze strachem na Tego-którego-imienia-nie-wolno-wymawiać i przełykali łzy. Nikt przecież nie chciał ginąć. Ja też nie.
- Pamiętajcie że droga cały czas jest otwarta! Macie jeszcze szanse! Możecie dołączyć do nas, albo zginąć! - Voldemort mówił te słowa z uśmiechem satysfakcji na ustach. Czy mówił prawdę? Ja przecież nie miałam wyboru, byłam szlamą i nie miałam szans na przeżycie. Prosiłam tylko Boga o krótką i bezbolesną śmierć, ale czy z ,,nim'' u władzy to w ogóle jest możliwe ? Spojrzałam na rodzinę Malfoy'ów. Stali dumnie wyprostowani i pewni siebie, lecz w rzeczywistości byli tchórzliwymi gadami. Gdybym ja taka była, nie mogłabym spojrzeć w swoje odbicie.
-Nikt nie chce przeżyć ? Zastanówcie się, dla mnie każda kropla krwi czarodziei jest na wagę złota! Czyli nikt? To smutne. Zabić ich. - powiedział obojętnym tonem. Robiąc całkowitą kalkulację zostało nas tutaj około czterdziestu. - Chwila! Zabić wszystkich oprócz dziewcząt między szesnastym, a osiemnastym rokiem życia. Je proszę sprowadzić do Riddle Manor! - po tych słowach znikną, a mnie przeszedł dreszcz. Miałam 17 lat co oznaczało by, że przeżyje, jednak miałam przeczucie że to życie będzie gorsze od śmierci. Po chwili poczułam jak ktoś związuje mi ręce zaklęciem i ustawia mnie koło moich (jeszcze) żyjących koleżanek. Zmieniam zdanie! Ja chcę umrzeć!
                                                                              *****
Staliśmy przed bramą wielkiej posiadłości. Ze wszystkich stron pilnowali nas jacyś niżsi rangą śmierciożercy.  Przejście się otworzyło, a my zaraz potem przekraczaliśmy już progi dworu. Ręce mi drżały, a serce biło nienaturalnie szybko. Miałam wrażenie, że mój przyśpieszony oddech słychać było w holu w którym akurat się znajdowaliśmy. Prowadzono nas przez kręte korytarze, aż w końcu dotarliśmy do wielkich czarnych drzwi zdobionych złotem i kryształami. Gdyby nie okoliczności zdarzenia z pewnością chętnie bym się im  przyjrzała. ,,Wrota'' otworzyły się, a mój oddech jeszcze bardziej przyśpieszył. Sala w której się znaleźliśmy ku mojemu zdziwieniu okazała się pusta.
-Ustawcie się w rzędzie! - nakazał jeden z nich. Normalnie moja gryfońska duma nie pozwoliłaby na takie traktowanie, jednak teraz w obliczu kilku Crucio i innych tortur nawet ja postanowiłam przemilczeć fakt iż rozkazują mi ludzie wroga. Po kilku ciągnących się w nieskończoność minutach do pomieszczenia wszedł ,, Czarny Pan '' . Zadrżałam ze strachu. Z bliska wydawał się być jeszcze straszniejszy. Wzięłam głęboki oddech. Jak umierać to z godnością. Usiadł na ,,tonie'' na końcu sali.
- Zastanawiacie się po co was tutaj sprowadziłem? Normalnie nie tłumaczę moim ofiarą jakie mam zamiary co do nich, jednak teraz postanowiłem zrobić wyjątek. Otóż widzicie moi ludzie czasami muszą, hmmm... Jakby to powiedzieć? Wyżyć się w odpowiedni sposób, aby zachować trzeźwość umysłu, a ja postanowiłem im to ułatwić. Po co przecież mają się męczyć ? - przed oczami zaczęłam widzieć czarne plamy, a świat niebezpiecznie zawirował. - Same rozumiecie chyba, że to dla dobra systemu - tu uśmiechną się podle - Przynajmniej takie szlamy jak niektóre z was będą mogły zapłacić światu czarodziei za zaszczyt magii w ich życiu! - popatrzyłam na moje towarzyszki. Było nas około dziesięciu. Jedyną osobą którą znałam tu bliżej była Ginny . Twarz rudowłosej wyrażała jedynie zwierzęcy strach, a w oczach można było dostrzec łzy. I co teraz? - Nie przedłużając! Panowie możecie wejść! - Na te słowa do sali weszli śmierciożercy w czarnych strojach i złotych maskach. Wszyscy ostawili się na około nas. Stałyśmy teraz już nie w rzędzie, a w zwartej grupce po środku.
-Może ty Lucjuszu, zechcesz wybierać pierwszy?
-Zdam się Panie na twój wybór. - po tych słowach Malfoy senior zdjął  maskę i pokłonił się przed Lordem.
-W takim mąć razie weź tą - tu wskazał na jakąś dziewczynę z mojego roku. Chodziła chyba do Hufflepuf'u. Lord popchną ją w kierunku Lucjusza.
-Może powinniśmy nagrodzić młodych ?! W końcu to oni mają wielką zasługę w wygranej przez nas bitwie ! Blaise, może ty ?
-Tak, Panie. Jeżeli mogę o coś prosić to chcę tą rudą zdrajczynie krwi. - po tych słowach oblizał usta lubieżnie. Miałam oddać Ginny ?! Po moim trupie!
-Jeżeli tego chcesz. - po tych słowach popchną Pannę Weasley tak, że upadła na kolana pod nogi Zabini'ego. Widziałam jak po jej policzku spływa samotna łza.
-Nie! - krzyknęłam, jednak jakaś dziewczyna szepnęłą żebym się uspokoiła bo to nic nie da, tak więc przełknęłą łzy i czekałam dalej.
-A ty Nott? Masz jakieś preferencje ? - zaśmiał się tutaj obleśnie.- Wiem, że twój syn nie chce nigdy niewolnic, więc wybierz za niego.
-Nie Panie, wierzę że wybierzesz najlepiej. - po tych słowach mój mózg się wyłączył. Zaczęłam błądzić po nieznanej krainie. Nie chciałam słyszeć, co będzie dalej. Nie chciałam widzieć twarzy dziewczyn które wychodziły z tego na pozór bezpiecznego kółeczka w jakim stałyśmy. Po kilku minutach, a może i godzinach zaczęłam z powrotem skupiać się na wypowiadanych przez Voldemorta słowach.
-Och! Draco! Zapomniałem o Tobie! Niestety jak widzisz została tylko ta szlama - tu spojrzał na mnie z obrzydzeniem. W tej chwili na prawdę pożałowałam, że nie umarłam. Co ja takiego zrobiłam Ci Boże, że teraz tak okrutnie się na mnie mścisz? Byłam po dobrej stronie! Walczyłam dla słusznej idei! Chciałam pokoju na świecie, a w zamian za poświęcenie otrzymuje tylko śmierć przyjaciół i moją własną udrękę. Czemu?
-Chodź tu szlamo ! - jego głos wyrwał mnie z rozmyślań i osadził z powrotem na tym świecie. Podniosłam wzrok na blondyna, ale nie ruszyłam się z miejsca. Co on sobie myśli? Niby on ma mi rozkazywać ?
-Jesteś głucha Granger ?
-Nigdzie z Tobą nie pójdę! - po tych słowach splunęłam w jego stronę. Niech sobie ta fretka nie myśli! Ja się nie poddam!
-Dość tego! - sykną w moją stronę, po czym podszedł i chwycił mnie za kark. Zabolało na tyle mocno że zgięłam się w pół, w końcu miał więcej siły ode mnie. Wszyscy zaczęli opuszczać pomieszczenie, w tym oczywiście ja z Malfoy'em. Szliśmy raz w górę, raz w dół, na korytarzu znajdowało się wiele obrazów, w tym obraz samego Salzara Slytherina. Po chwili skręciliśmy i znaleźliśmy się w jakimś pokoju. Wszystko było urządzone bardzo bogato. Po prawej stronie stał kominek wraz z kanapą i dwoma fotelami do kompletu. Naprzeciwko zaś znajdowało się średnich rozmiarów okno a pod nim stał bardzo dobrze wyposażony barek. W lewym rogu znajdował się okrągły stół z pięcioma obitymi srebrnym materiałem krzesłami. Po lewej stronie znajdowało się troje drzwi. Cały pokój urządzony był w kolorach  Slytherinu. Na środku leżał ogromy, ręcznie haftowany dywan z wielkim godłem domu węża. Malfoy zaprowadził mnie do jednych ze drzwi po czym wepchną mnie tam i powiedział, że mam się przebrać. Stałam w malutkim pokoiku. Ściany pomalowane były na jasnoniebieski kolor, podłoga i sufit były z ciemnego drewna. Na przeciwko drzwi, wzdłuż ściany stało jednoosobowe łóżko, a przy nim malutka szafka nocna. Na ścianie od strony drzwi stała średniej wielkości szafa, a na środku leżał dywanik w kolorze ścian. Wszystko razem tworzyło ładną, przytulną całość. Niestety w pokoju nie było okna. Dopiero teraz zauważyłam, że w pomieszczeniu było coś jeszcze. Po mojej prawej stronie znajdowały się drzwi. Niewiele myśląc lekko je uchyliłam. Moim oczom ukazała się malutka łazienka. Pospiesznie zamknęłam drzwi od pomieszczenia  i podeszłam do szafy. Ku mojemu zdziwieniu w środku znajdowało się pięć takich samych sukienek. Czarne, bez ramiączek, od pasa w dół rozszerzane zwykłe sukienki. Na półce pod spodem znajdowały się dwa czarne rozpinane sweterki, a obok para czarnych balerinek. Otworzyłam szufladę pod spodem i znowu się zdziwiłam, znalazłam tam bieliznę i dwie piżamy. Jedna z nich polegała na szarych krótkich spodenkach i koszulce w tym samym kolorze z nadrukiem węża, druga zaś była lekko prześwitującą czarną koszulka nocną na ramiączkach, a obok znalazłam bieliznę do kompletu. Wyjęłam z szafy bieliznę oraz sukienkę wraz ze sweterkiem po czym udałam się do łazienki. Zdjęłam swoje pobrudzone ubrania i włożyłam do stojącego obok koszyka. Weszłam pod prysznic i zagłębiłam się w rozmyślaniach. Mój najlepszy przyjaciel nie żyje. Dopiero teraz docierały do mnie fakty. Oczy zaczęły mnie piec, po chwili wypływały już z nich łzy. Załkałam cichutko. Woda jednak zmywała ze mnie powoli stres i cierpienie i już po chwili doszłam do wniosku, że muszę być silna. Nie mogę dać im wszystkim satysfakcji. Uratuję mnie i Ginny. Z tymi myślami wyszłam z pod prysznica i wytarłam się ręcznikami. Po chwili stałam już ubrana przed lustrem i rozczesywałam włosy. Gdy już je rozczesałam zauważyłam, że na półce koło lustra stała kosmetyczka. Otworzyłam ją i zaczęłam przeglądać jej zawartość. Była tam podkład, korektor,puder, róż do policzków,  tusz do rzęs, eyeliner, dwie szminki, błyszczyk, cienie do oczu i pilniczek do paznokci. Zdziwiło mnie to trochę, inaczej wyobrażałam sobie mój pobyt w Riddle Manor. Zrobiłam sobie lekki makijaż po czym wyszłam z łazienki. Swoje kroki skierowałam z powrotem do szafy i  wyjęłam z niej balerinki. Dopiero teraz zauważyłam, że po wewnętrznej stronie ,,obiektu'' znajduje się lustro. Przyjrzałam się sobie. Byłam lekko wychudzona i miałam cienie pod oczami, moje włosy nie były już burzą niesfornych leków, spadały lekkimi falami na ramiona. Były jeszcze lekko mokre więc postanowiłam pójść jeszcze raz do łazienki i związać je w koczka z tyłu głowy. Gdy byłam już gotowa uchyliłam drzwi od pokoju i weszłam do ,,salonu''. Na fotelu przy kominku siedział Malfoy. Wydawał się być zamyślony, nie trwało to jednak długo. Po chwili podniósł swój wzrok na mnie.
-Ile można na Ciebie czekać Granger? - sykną.
-Jak sobie zasłużysz, tyle będziesz czekał. - powiedziałam gniewnie w jego stronę.
-Co ty powiedziałaś? - nawet nie wiedziałam kiedy znalazł się przy mnie.
-To co słyszałeś Malfoy! - po tych słowach ślizgon z całej siły mnie spoliczkował. Uderzenie było tak mocne że upadłam na podłogę.
-To może zapytam jeszcze raz. Co powiedziałaś ?
-Jesteś idiotą Malfoy! - postanowiłam być nieugięta - Powiedziałam to co słyszałeś. - zaczęłam się już podnosisz jednak czynność tą przerwał mi Malfoy.
-Czas nauczyć Cię szacunku do lepszych ty szlamo! - krzykną po czym wyjął różdżkę - Crucio!
Czułam tysiące igieł przechodzących przez moje żyły, czułam jakby moje ciało paliło się żywym ogniem. Jakby moja głowa miała eksplodować, a serce za chwilę miało zostać wyrwane. Nie wiem ile to trwało, jednak wiem, że mój krzyk mógł być słyszalny w każdym zakamarku tej posiadłości.
-I jeszcze jedno Granger! Masz się do mnie zwracać ,,Pan Malfoy'' , zrozumiałaś głupia szlamo? - słyszałam tylko jak wychodzi przez jedne z drzwi do innego pokoju. Potem zemdlałam...


                                                                         Witajcie <3
Oto i jest pierwszy rozdział tej historii. Mam nadzieję że was nie zawiodłam i że ktoś tutaj ze mną zostanie :) Co do rozdziału to nie jest on zbyt długi, jednak myślę że zawarłam w nim te najważniejsze informacje. Szczerze mówiąc to nie miałam na niego jakiegoś ściśle określonego pomysłu, tak jak na większą cześć opowiadania. Dziękuję wszystkim z całego serca za komentarze pod zeszłym postem  <333
                                                                   Ps. Rozdziały będą pojawiać się co tydzień w piątki :)



środa, 11 marca 2015

Prolog

W każdej bajce zawsze to księżniczka zwycięża  złą królową, zawsze ktoś ratuje cię z opresji w ostatnim momencie, a co jak ostatni moment już minął ? To znaczy, że nie ma już żadnych szans ? Nie ma już miłości, przyjaźni, zaufania ? Jest tylko zło ? Przecież od dziecka mówiono nam, że w nawet najgorszym człowieku jest chociaż szczypta dobra, chociaż jeden przebłysk! Mówiono, że nie ma sytuacji bez wyjścia! A teraz ? Teraz nie ma już nawet nadziei, a to przecież ona umiera ostatnia. Świat od teraz na zawsze pogrąży się w ciemności. Wieczna noc nastała. Wystarczyły ,,te'' słowa, a wszystko się zawaliło. Jedno istnienie ludzkie zmieniło losy tysiąca. Nie ma ucieczki ! To nie sen, więc nie można się obudzić. Nie można zrobić nic. Jedyne co nam zostało to łaska losu, ale czy szczęście ma ochotę jeszcze na nas patrzeć ? Może teraz ból miał ochotę trochę nas pokłóć swoimi igłami cierpienia ? Teraz czuje się jak marionetka w teatrze, nie mogę nic zrobić, nic z własnej woli. Łzy w oczach kobiet, zaciśnięte pięści mężczyzn, tysiące ofiar których śmierć nie pomogła. Ból i cierpienie jest jedynym uczuciem które nam teraz towarzyszy. Straciliśmy wszystko nie miejąc tak naprawdę nic. Ten ból i suchość w gardle są nie do zniesienia. Jedyne co mamy wszyscy ochotę zrobić to krzyczeć do Boga o litość. O coś czego już teraz nie będzie na tym świecie...
-Harry Potter nie żyje !