niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział 5 ,,Karta śmierci''

Około godziny 13:00 do jej pokoju wtargnął Malfoy. Omiótł pomieszczenie zimnym wzrokiem, po czym spojrzał już prosto na Hermionę. Siedziała z podkulonymi nogami na łóżku i wpatrywała się pustym wzrokiem w ścianę.
-Wstawiaj Granger! - krzykną. Gryfonka odwróciła wzrok w jego stronę, a w jej oczach widzać było łzy i upokorzenie. Chłopak wydawał się być bardzo zły, więc dziewczyna wstała i bez zbędnego gadania podeszła do Dracona.
-Co się stało? - zapytała drżącym głosem. Po wczorajszej ,,akcji'' w jego gabinecie szatynka miała ochotę płakać na samą myśl o chłopaku.
-Idziesz ze mną. Wszystkie skrzaty zajmują się uroczystą kolacją, a ty nie możesz zostać sama. -na jego twarzy pojawił się kpiący uśmiech, a zaraz potem złapał ją za ramię i pociągną za sobą.
                                                                                  *****
Stanęli przed jakimiś lekko obdrapanymi drzwiami. Po zapachu wilgoci i śmierci unoszącej się w powietrzu Gryfonka wywnioskowała że znajdują się w lochach. Malfoy otworzył drzwi jednym mocnym pchnięciem po czym bezceremonialnie wepchną ją do środka. Znajdowali się w dużej sali. Na ścianach wisiały świeczniki które ledwo co oświetlały pomieszczenie. Ściany było pożółkłe, a podłoga kamienna. Pomieszczenie było puste. Znajdowała tu się jedynie czarna, prostokątna szafa stojąca tuż przy drzwiach.
-Stój w kącie i się nie odzywaj Granger! - warkną po czym podszedł do szafy. Wyjął z niej czarnego kota siedzącego w malutkiej klatce. Zwierze było lekko wychudzone, ale nie wyglądało na jakość szczególnie zaniedbane. Malfoy wyjął kota z klatki i zaniósł na środek pomieszczenia. Chociaż zwierze było przerażone, nawet nie drgnęło. Blondyn staną niedaleko Hermiony i podniósł różdżkę. Gryfonce krew odpłynęła z głowy.
-Co za idiota! - krzyczała w myślach Panna Granger.
-Crucio! - krzyknął blondyn, a kot ugiął się pod zaklęciem. Hermiona przełknęła  łzy i odwróciła wzrok. Nagle Ślizgon odwrócił się w jej stronę.
-Nie wiedziałem że jesteś taka słaba. - powiedział cicho. Jednak dla Gryfonki był to alarm do działania.
-Ja wcale nie jestem słaba - powiedziała niebezpiecznie mrużąc oczy i przeciągając każdą literę.  -To ty jesteś słaby! Jedyne co potrafisz to pastwić się nad słabszymi!
-Dosyć Granger! - krzyknął - Podejdź tu. - powiedział już spokojnie, jednak jego głos miał dwadzieścia stopni poniżej zera. Dziewczyna z uniesioną głową podeszła do Malfoy'a, a ten ku jej zdziwieniu wręczył jej różdżkę. - Żuć zaklęcie. - szepną jej z jadem do ucha. Dziewczyna zadrżała pod jego bliskością. Nie wyobrażała sobie jak ona mogłaby rzucić zaklęcie na coś tak niewinnego. Miał wrażenie, że Malfoy wiedział, że ona nie da rady. Bawił się nią. Nagle w jej głowie pojawiła się myśl. Miała różdżkę. Mogła rzucić na niego zaklęcie, mogła się  stąd wydostać. Spojrzała na chłopaka i podniosła różdżkę.Najmłodszy dziedzić Malfoy'ów spojrzał na nią jak na wariatkę.
-I co zabijesz mnie Granger? - zapytał z kpiną. - I co dalej? Trafisz do jakiegoś niszszego rangą śmierciożercy? Przecież nie uciekniesz! Zabiją Cię!
-Śmierć jest lepsza od przebywania z Tobą! - w jej glosie było słychać szczyptę wahania. Chłopak doskonale wiedział że Gryfonka nie jest zdolna do zabicia kogokolwiek, więc w ogóle nie stresował się wycelowaną w niego różdżką.
-No dalej, znasz zaklęcie. - mówił cicho.Prowokował ją wiedziała to.
-Avada...! - krzyknęła dziewczyna jednak w połowie formuły puściła różdżkę i osuwając się na ziemię zaczęła płakać. Nie była wstanie go zabić. Nie chciała żeby ktoś umierał z jej ręki. Nawet on. Jej sumienie nie dało by sobie z tym rady.
-I po co Ci to było? - zapytał z kpiną i podszedł po różdżkę. - Wstawaj! - krzyknął. Dawna uczennica domu lwa podniosła się nie spuszczając wzroku ze swoich butów. - Należy Ci się kara Granger! - po tych słowach wycelował różdżkę w dziewczynę - Spójrz na mnie! - dziewczyna niepewnie spojrzała na Dracona - Crucio! - Po chwili szatynka leżała już na podłodze wrzeszcząc i wijąc się z bólu który przeszywał jej ciało. Z jej oczu zaczęły cieknąć łzy, a serce biło z zawrotną szybkością. Gdy chłopak skończył podszedł do Hermiony i podniósł ją do pozycji stojącej i wymierzył policzek, jednocześnie trzymając ją za gardło. Po chwili dziewczyna stała przybita do ściany, a Malfoy z całej siły kopnął ją w żebra. Gryfonka  upadła na podłogę jednak jej ust nie wydobył się nawet jeden jęk. Tym razem nie da mu satysfakcji.
-Każdy inny zabił by Cię na moim miejscu szmato. - powiedział z obrzydzeniem po czym udał się do drzwi. - Jest wasza - powiedział cicho do stojących przed drzwiami śmierciożerców. Jeden z nich szybko wszedł do sali. Hermiona go nie znała,a  przerażenie narastało w niej z każdą sekundą. Postanowiła, jednak się nie ruszać. Mężczyzna podszedł do niej i złapał ją za podbródek zmuszając tym samym aby na niego spojrzała.
-Muszę przyznać, że jak na szlamę jesteś nawet ładna. Można pozazdrościć Malfoy'owi! - powiedziawszy te słowa zaśmiał się obleśnie.
-Puść mnie! - krzyknęła, a zaraz potem padł pierwszy cios z ręki nieznanego jej śmierciożercy. Ostatnie co zarejestrowała to sylwetkę drugiego mężczyzny i jakiś dziwny krzyk. Potem była już tylko ciemność.
                                                                                   *****
Z ciemności wyłoniła się nagle postać Harre'go. Był taki sam jak przed wojną. Uśmiechnięty w lekko za dużej koszuli. Uśmiechał się do niej. Podchodził coraz bliżej. W końcu cały wyłonił się z cienia.
-Bądź dzielna. - powiedział patrząc jej prosto w oczy. - Dasz radę Hermiono. Pamiętaj. To ty decydujesz jak skończy się ta historia. Po tych słowach zniknął, a Gryfonka obudziła się z krzykiem. Tak, właśnie. Obudziła się. To był tylko koszmar. Harry nie żyje. Gdy podniosła głowę zauważyła, że nie jest w pokojach Dracona. Spała na kanapie w jakimś obcym, jednak podobnie wyglądającym salonie.
-Jest tu ktoś? - zapytała niepewnie. Nagle zza jednych z drzwi wyłoniła się postać Notta. Chłopak niósł w rękach kupek z jakimś parującym napojem i uśmiechał się pokrzepiająco.
-Cześć - powiedział.
-Nie mogę tu być - dziewczyna zerwała się na równe nogi.
-Spokojnie. Malfoy wyjechał na misję. - chłopak mówił łagodnym głosem. Gryfonka poczuła jak w jej oczach zbierają się łzy. Czemu Malfoy nie mógł być taki.Taki jak Teodor. Dobry i ciepły. Opiekuńczy.On zaś zostawił ją na pastwę innych śmierciożerców w lochach. - Nie płacz. - powiedział Teodor i usiadł koło niej na kanapie.
-Czemu? - zapytała płaczliwym głosem
-Słuchaj wiem, że to głupio zabrzmi, ale uwierz mi, że mogłaś trafić gorzej.
-Gorzej? - zapytała z niedowierzaniem.
-Tak. Mogłaś na przykład trafić do mojego ojca. - ostatnie słowo prawie wypluł z pogardą.
-Czyli może być gorzej...?-powiedziała cicho.
-Miona, słuchaj ja zaraz wracam muszę iść na chwilę do Zabini'ego. - powiedział i wstał z kanapy. Nagle Hermionę olśniło.
-Co z Ginny? - zapytała . Nott lekko się spiął. Nie mógł przecież powiedzieć jej wszystkiego.
-Ma się dobrze. - po tych słowach wyszedł i zostawił ją z jej własnymi myślami.
-Czemu Malfoy wyjechał? Czy jak wróci to będzie zły, że była u Teodora? Czy Czarny Pan wie o tym wszystkim co zrobiła? Co Malfoy zrobi jak wróci? - te wszystkie pytania kłębiły się w jej głowie. Jej głos przerwało trzaśnięcie drzwiami i głos Teodora.
-Nie ma go - powiedział.
-Czy Malfoy wie, że tutaj jestem? - zapytała nagle.
-Gdy Malfoy ma misję opieka nad Tobą przypada jego ojcu, jednak ja zapytałem się go czy mogę się Tobą zająć. Zgodził się. - powiedział Nott.
-Nie będzie zły?
-Może trochę, ale raczej na mnie. Nie masz się o co martwić. - powiedział i uśmiechną się delikatnie.
-Nie chce żeby Ci się coś stało - powiedziała cicho, łamliwym głosem.
-Nic mi nie będzie. Ojciec Dracze się na to zgodził, więc nie ma mi prawa nic zrobić.
-Na pewno?
-Na pewno, a teraz idź jeszcze trochę pospać.- po tych słowach zaczął już wstawać jednak Gryfonka złapała go za rękę.
-Kto mnie stamtąd wziął, kto ich powstrzymał. - Nott znowu się spiął.
-Nie mogę Ci powiedzieć. Młody Malfoy nie może wiedzieć.
-Teo ja nikomu nie powiem. - zapewniła chłopaka.
-Lucjusz.
-Malfoy? - zapytała z niedowierzaniem Gryfonka. Po co on to robił? Przecież nienawidził szlam.  Mógł ją tam zostawić i tyle.
-Tak Lucjusz Malfoy, ale Hermiono musisz udawać, że nic nie wiesz. Rozumiesz?
-Mhm- przytaknęła.
-Masz napij się. - podał jej kubek z gorącą czekoladą.
-Dziękuję. - powiedziała i upiła łyk napoju. Nagle oczy zaczęły jej się zamykać, a mózg spowolnił swoją pracę. Teodor delikatnie wyjął jej naczynie z ręki i odstawił na stoli.
-Dobranoc- powiedział cicho.

                                                                                *****
Dziewczynę obudziły pierwsze promienie słońca wpadające do pokoju. Podniosła się i zobaczyła Teodora siedzącego obok na fotelu. Był czymś wyraźnie zmartwiony. Jego wzrok był utkwiony w szklance whiskey stojącej na stoliku.
-Ładnie to tak pić od rana? - zapytała starając się poprawić mu humor.
-Jestem wezwany do Czarnego Pana. - powiedział patrząc na nią pustym wzrokiem.
-Czemu? - starała się by jej głos nie zadrżał.
-Nie wiem. - powiedział cicho.
-Kiedy?
-Dziś wieczorem. Chodź mam Ci coś do pokazania.- zmienił temat, a Hermiona nie zamierzała mu tego utrudniać.
-Co?
-Nie pytaj, tylko chodź. - uśmiechnął się. Jego optymizm w takim momencie zadziwiał Hermionę. Wstała i podążyła za Nottem. Dopiero teraz zauważyła że jest przebrana w nową pachnącą świeżością sukienkę. Chłopak wprowadził ją do najbardziej oddalonych na prawo drzwi. Jej oczom ukazał się gabinet. Był trochę mniejszy od gabinetu Malfoy'a, jednak cały czas imponujących rozmiarów.
-Chcesz jakąś książkę? - zapytał widząc jak dziewczyna pożera oczami wszystkie te tytuły.
-No pewnie. - powiedziała rozanielona - Znaczy się...Jeżeli tylko chcesz mi jakąś dać. - na te słowa Nott uśmiechnął się pod nosem.
-Wybieraj . -powiedział, a dziewczyna od razu podeszła (podbiegła) do ,,biblioteczki''. Czytała każdy tytuł, jakby pragnąc go zapamiętać. W końcu wyjęła książkę oprawioną w czarną okładkę. Teo uśmiechnął się pod nosem.
-I co tam masz? - udał, że nie wie.
-,,Klątwa wiecznego cierpienia'' autorstwa Johny Abbel. Czy to o ...?
-Taaa...To o ulubionym zaklęciu nas okrutnych śmierciożerców - powiedział łapiąc się teatralnie za serce.Chciał ją trochę rozweselić. To że on się martwi nie oznacza, że ona też ma.
-Mogę to przeczytać? - zapytała.
-No pewnie. - odpowiedział z uśmiechem. - Usiądź sobie tam - tu wskazał na fotel w rogu pomieszczenia - a ja pójdę po coś do picia.
-A skarzty nie mogą tego tutaj przynieść? - zapytała. Nie była za wykorzystywaniem tych biednych stworzeń, jednak była ciekawa czemu Teodor nie ,,poprosi'' ich o pomoc.
-Skrzaty mają zakaz wchodzenia do gabinetów. - powiedział Teo i zniknął za drzwiami, aby po chwili znowu się w nich pojawić. Stanął opierając się o framugę i przyglądał się Gryfonce która była już pochłonięta książką. Chociaż czytała dopiero pierwszą stronę wydawała się być strasznie wciągnięta w treść. Nott podszedł do niej i postawił dwa kubki z herbatą i talerz kanapek na stoliku. Usiadł koło Hermiony i przyglądał jej się w milczeniu. Chciał jej pomóc. Dać chociaż trochę szczęścia w tych okrutnych, przeplatanych śmiercią czasach. Jednak na prawdę wewnątrz narastał w nim strach. On też bał się śmierci. Bał się, że Czarny Pan wie o jego pomocy dla Gryfonki. Szkoda, że nie potrafi być tak dobrym aktorem jak Zabini. W pewnym momencie dziewczyna oderwała wzrok od książki i spojrzała na niego.
-Nad czym się zastanawiasz?
-Nad niczym ważnym. - odpowiedział lakonicznie, po czym uśmiechnął się blado. - Za dużo wiesz.
-Nie rozumiem. - zmarszczyła brwi.
-W tej twierdzy dla osób takich jak ty najlepsza jest niewiedza, uwież mi...-mówił zmartwionym głosem.
-Dla osób takich jak ja? Czyli dla szlam? - zapytała z goryczą w głosie. Zabolało ją to, że nawet on tak myśli. Chłopak spojrzał na nią ze smutkiem w oczach.
-Nie. Dla osób pod władzą ludzi takich jak Malfoy, jak mój ojciec i jak sam Czarny Pan. Oni nie mają skrupułów. Będą przewiercać twoje myśli w każdą stronę.
-Umiem się bronić ! - przerwała mu Gryfonka.
-Przed Malfoyem, mną czy każdym innym, ale nie przed nim. Ten-którego-imienia-nie-wolno-wymawiać potrafi wkraść się do umysłu wszystkich. Nawet twojego.
-Skąd pomysł, że będzie chciał ze mną rozmawiać? - spytała.
-Nie wiem, ale jeżeli będzie chciał to nie blokuj swojego umysłu. Pozwól mu patrzeć na wszystko. Ukryj tylko te najważniejsze rzeczy. Wtedy się nie zorientuje.
                                                                                *****
Wieczór nadszedł szybciej niż się spodziewała. Nott wszedł do salonu ubrany w czarne szaty. Wyglądał przerażająco. W ręce trzymał złotą maskę, a na jego twarzy nie widać było już porannego uśmiechu, ale czy to dziwne? Z tego spotkania mógł nie wrócić żywy. Posłał ostatni blady uśmiech Gryfonce siedzącej na kanapie i czytającej książkę po czym wyszedł z pokoju. Podążał mrocznymi korytarzami wielkiej twierdzy. Riddle Manor było jak dom śmierci. Nikt to tu wszedł nie wyszedł nigdy żywy. Tak samo było z układami z Czarnym Panem. Jeżeli dałeś wypalić sobie Mroczny Znak na przedramieniu oznaczało, że każdy następny niewłaściwy ruch może sprowadzić na Ciebie śmierć, więc dlaczego ludzie w to wchodzili? Bo chcieli władzy i pieniędzy. Chcieli być Panami świata. Niestety byli jedynie kukiełkami którymi bawił się Voldemort. Pan życia i śmierci. Postrach całego świata oraz każdego osobnego istnienia. Z tymi myślami Teodor Nott zapukał w wielkie czarne wrota prowadzące do gabinetu cierpienia i dla wielu tak upragnionej śmierci.
-Proszę! - usłyszał zimny ton. Uchylił drzwi i wszedł do środka. Staną przed biurkiem Tego-którego-imienia-nie-wolno-wymawiać.
-Witaj Panie. - skłonił się po czym zdjął maskę.
-Witaj Teodorze. -powiedział Voldemort. - Zastanawiasz się pewnie po co Cię zawołałem.
-Tak Panie.
-Mam dla Ciebie niezwykle ważne zadanie. To misja. Masz dowodzić atakiem na na wioskę oddaloną o 20 kilometrów od Hogwartu.
-Tak Panie. - Teodor wiedział, że przy rozmowie z Czarnym Pnaem można mówić tylko te dwa słowa. Zawsze w tej samej kolejności. Tym samym tonem. Każde inne słowo skazuje się na i tak  nieuniknioną śmierć. Nott wiedział, że tą misją Voldemort testuje go.
-Jeżeli uda Ci się to bez dużych strat w ludziach zostaniesz przywrócony z powrotem do pierwszego kręgu.
-Dziękuje Panie.
-Możesz już iść. - sykną i wskazał ruchem ręki, że Teodor ma sobie pójść. To on rozdawał karty. Nott miał nadzieje, że następne rozdanie nie przyniesie mu śmiertelnej karty.
                                                                            *****
Siedziała w pokoju i zastanawiała się nad tym wszystkim co mówił Teo, gdy nagle usłyszała wrzask. Czyjeś błagania rozdzierały korytarz. Ona znała ten głos, ale czy to możliwe? Może ona zwariowała?
                                                                     

                                                                        Witajcie :)
Tym razem rozdział trochę dłuższy. Muszę przyznać, że z niektórych momentów jestem nawet zadowolona, ale tylko z niektórych. Wiem, że na razie mało tu Dramione jednak musicie zrozumieć, że Draco i Hermiona nie mogą tak od razu wpaść sobie w ramiona. No nie w moim opowiadaniu. Tutaj wszystko dzieje się w czasie wojny, więc jest nieco bardziej skomplikowane. Poza tym chcę żeby wyszło dość ,,realistycznie''. To nie ma być słodkie uczucie dwójki nastolatków szepczących sobie czułe słówka na przerwie, tylko uczucie które będzie się powoli rozwijać i będzie nieco bardziej głębokie oraz skomplikowane. Przesiąknięte bólem i stratami wojny. Jeżeli ktoś nie lubi takich opowiadań to niestety to nie przypadnie mu do gustu. Od początku liczyłam się z tym, że nie każdy lubi tego typu treści jednak jak dla mnie to właśnie w tego typu ,, klimatach'' mam największe pole do popisu. Chcę oddać wszystkie uczucia towarzyszące ludziom podczas wojny. Ból, cierpienie,smutek, złość, miłość aż w końcu to najgorsze. Bezsilność. Niektórym może się wydawać, że jestem jakąś popadającą w depresję dziewczyną, jednak wydaje mi się, że takie opisy wychodzą ,,ze mnie'' łatwiej. Przychodzi mi to z większą łatwością niż słodziutkie romanse których nie potrafię pisać. Może dla tego, że mi nigdy nie przyszło czegoś takiego spotkać, a co dopiero doświadczyć? Co prawda na wojnie też nie byłam, ale cierpienie nawet bez wojny otacza nas ze wszystkich stron.   No cóż jeżeli chodzi o opowiadanie to chyba tyle. Dajcie znać w komentarzu co o tym sądzicie ( jeżeli oczywiście chcecie) i dziękuję za komentarze pod zeszłym postem. Jest ich coraz więcej, co mnie cieszy i bardzo motywuje. Pozdrawiam wszystkich moich czytelników i zapraszam do komentowania.

10 komentarzy:

  1. Mnie rozdział się podoba. Nie ukrywam, że chciałabym nieco lepiej poznać Dracona: jego mentalność, co nim kieruje, jak jest pod tym całym okrucieństwem. Mam nadzieję, że moja ciekawość niebawem zostanie zaspokojona :)
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta sprawa będzie rozwijać się bardzo powoli... Rzeczywiście jest kilka rzeczy które bardzo negatywnie działają na Draco... O jednej z nich było już małe wspomnienie na końcu poprzedniego rozdziału... Ten kto czyta uważnie i postara się skupić powinien znaleść jeden z powodów... Dobra kończę xD Znowu za dużo zdradzam...

      Usuń
  2. Świetne! Ja na miejscu Hermiony, bym w siebie strzelila avadą. Śmierć byłaby lepsza od tego cyrku. Teodor jest po prostu taki kochany, że matko przenajświętsza. Nie zdziwie się, jak on biedny zakocha się w Hermie, a ona przerażona nie bedzie wiedziec, co o tym myslec. Takie moje wywody hah. Zycze weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, rozdział świetny . Nie mogę się doczekać co dalej :-) !!! Kiedy następny ?

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajnie piszesz. Czekam na następne rozdziały i zapraszam do siebie
    http://miniaturki-roznej-tresci.blogspot.com

    Weny P.

    OdpowiedzUsuń
  5. - dziedzić
    OD ZAWSZE MYŚLAŁAM ŻE TO DZIEDZIC! TA WIAMODOŚĆ ZMIENIŁA ME ŻYCIE.
    JEDNAK WIĘKSZYM DEBILEM ODE MNIE MOŻNA BYĆ!!

    Widać że kopiujesz od kogoś, kotku ;)
    Napewno żaden z pomysłów nie jest Twój.
    Ale cóż, trzeba kopiować by być trendi czy jak to tam u was się w gimbie mówi.

    Harre'go

    Kotku, Harry'ego jeśli już. :)

    Dracze

    Dracze?
    Chyba skaczę chciałaś napisać, ale ci nie wyszło. Czyżby Fail klawiatury?
    Ochh, jaka szkoda.

    skarzty

    ZAWSZE MYŚLAŁAM ŻE PISZĘ SIĘ SKRZATY. A TUTAJ TAKIE ZASKOCZENIE..

    Ten-którego-imienia-nie-wolno-wymawiać

    Wszystko z dużej kotku, bo to nazwa :)

    Oczywiście, racz traktować to jako krytykę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogarnij się, ok? Ona pisze świetnie i według mnie nie kopiuje tego, bo po co? Skoro się nie podoba to wypad!

      Usuń
  6. Hej ponownie.
    Jeju jak mnie długo tu nie było. Strasznie długo. Czemu muszę zapominać o perełkach. Ugh.. Draco znów jest bezlitosny. No niestety taki los. Biedna Hermi. Za niedługo się zmieni, może powoli ale się zmieni. Chyba.
    Ehh co za zdziwienie Lucjusz jej pomógł. Ciekawe czemu i przed kim.Kurde co by tu jeszcze napisać. Teo wydaje się być całkiem miły. Choć mam jakieś dziwne przeczucie, że może się to zmienić
    Pozdrawiam Syntry
    i-ad-tenebras.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Podoba mi się :)
    Ciekawa fabuła, szybko się czyta.
    Malfoy jest bezwzględny jak można pastwić się nad kotem?? Masakra
    Teodor jest cudowny opiekuje się Hermioną

    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń